poniedziałek, 23 grudnia 2013

Boże Narodzenie

       Tak... to właśnie jutro, nareszcie święta, czekałam na nie cały rok i zastanawiałam się jak to będzie z Krzysiem :D jest cudownie :) choinka, prezenty i mój Największy Prezent :D Krzyś, cudownie, czego chcieć więcej... chyba tylko zdrowia dla wszystkich i to w zupełności wystarczy :)


       Dla Was Wszystkich i każdego z osobna życzę Wszystkiego co najpiękniejsze i najlepsze na te Święta Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego 2014 roku. Niech miłość i szczęście w Waszych domach gości :D

piątek, 6 grudnia 2013

6 Grudzień

       No i jest :) nastał, to właśnie dzisiaj jest jeden z tych dni, na który czekają dzieci a pytanie "Czy byliście grzeczni" towarzyszy mu od niepamiętnych czasów :D czekając na niego można obserwować rozwijającą się wyobraźnię dzieci, bo przecież Mikołaj, bo sanie i renifery a w szczególności Rudolf z czerwonym nosem nie zapominając o kominie :) uśmiech dzieci otwierających paczki... bezcenny :D. Pamiętam jak byłam mała to zawsze z siostrą i bratem staraliśmy się by doczekać do momentu aż Mikołaj będzie leciał saniami i do późnej nocy wpatrywaliśmy się w okno modląc się w duchu by rózgi nie dostać :D niestety nigdy nie dotrwaliśmy a rano... och rano paczki przy łóżkach i my prze szczęśliwi bo w paczce pomarańcze, banany, czekolada i takie czekoladki, na które rodziców stać nie było bo za drogie a nas troje i rózgi nie było... o dziwo. Cudowne uczucie :D a Wy pamiętacie swoje oczekiwanie na św. Mikołaja??


       Dzisiaj niemniej sentymentalnie podchodzę do tego dnia ponieważ mój "Tysiuń" ma dzisiaj równe dwa miesiące, tak dwa miesiące o_0 jejku kiedy to zleciało :) patrze na moje szczęście już 61 dni :D od teraz w każde święta będę przyglądała się na jego uśmiechniętą buzię, wyczekiwanie na Mikołaja i fascynację z paczek :D cudowne uczucie być mamą, nawet mimo tego jak on biedny się męczy tymi kolkami. Uśmiech z rana jak nachylam się nad łóżkiem jest najwspanialszą nagrodą :D już nie pamiętam jak to było jak go nie było. Dla mnie jest największym cudem, wyśnionym, wyczekanym... Moim najpiękniejszym prezentem na Mikołaja. Każdy ma jakieś marzenia, moje 6.10 się spełniło :) i zdjęcie z 2 oczywiście w czapce mikołaja musi być :)
       Z rana życzę wszystkim by ten dzień był tak radosny jak u mnie :) zdjęcia będą potem :)

       Dziękujemy Mikołajce Alicji i jej rodzince za piękne prezenty :D prześliczne są, mały zachwycony maskotką :D dziękujemy za wszystko a przede wszystkim za piękny list :D jest mi bardzo miło :)

Otwieramy mikołajkowy prezent
  

 
 Oj jest pięknie :D dziękujemy raz jeszcze :*




czwartek, 5 grudnia 2013

Sentymentalnie

       Czyńmy dobro, czyńmy, czyńmy dobro :) hehe. Uwielbiam jak małą rzeczą mogę komuś sprawić przyjemność. Wiara w ludzi, w to że są jeszcze tacy, z którymi warto jest utrzymywać kontakt nawet przez internet :) usłyszeć parę miłych słów właściwie za nic :) pamięć też jest ważna. Ważne jest to, że nawet mimo zwątpienia człowiek ma się do kogo zwrócić, ma z kim pogadać, ma się komu wyżalić :D dziękuję tym na których zawsze mogę polegać, tym bez których nie pojawiłby się uśmiech na twarzy oraz tym dla których warto żyć :D
       Dzisiaj miły dzień bo z lennylamb przyszło mi cudowne nosidełko, jeszcze troszkę i zacznę Krzysiunia w nim nosić :) za parę minut dosłownie Mikołaj i otwarcie paczki z rana od mojej Mikołajkowej połówki :) już jestem bardzo ciekawa co się w niej mieści :D czekam tylko na prezent dla mężusia bo póki co nie przyszedł pocztą. I jutro się wybieram do mojej chrześnicy i do chrześnika mojego mężusia i nie mogę się doczekać by zobaczyć uśmiech na ich buziuniach podczas otwierania prezentów :) uwielbiam ten stan, to kiedy mogę komuś sprawić przyjemność a jeszcze dodatkowo zobaczyć uśmiech na buzi to już pełnia szczęścia.
       Wszystkim życzę takiego stanu jaki jest u mnie obecnie... czyli szczęścia i radości :D

niedziela, 1 grudnia 2013

Grudzień, rodzinny miesiąc :D

       Nareszcie nastał... miesiąc szczęścia, radości, miłości i ciepła rodzinnego. Uwielbiam ten czas, to oczekiwanie na święta :D już się doczekać nie mogę. Jak tylko jakieś pieniążki wpłyną wciągnę się w wir przygotowań, znów zacznę myśleć o przyszłości, znów zacznę planować, znów pewnie moje plany legną w gruzach jak co rok ale... dla samego planowania warno bo... a nóż się uda choć jedną rzecz zrealizować :D w przyszłym roku pewnie znów zacznę ćwiczyć wracając do formy po porodzie ale... znając moją determinację albo jej brak pewnie w przyszłe święta znów będę planowała :P i tak co rok :D
       Tak z innej beczki dzisiaj w nocy karmiąc małego patrzyłam na niego i na mojego mężusia i wiecie co, nie ma nic milszego :P dwie osoby, które się bardzo kocha i bez których nie potrafi się już żyć są przy Tobie :D cudownie :) jeszcze milej jak się człowiek rano budzi, dostaje buziaka od męża i słyszy "kocham Cię" a synek patrząc ślicznymi ślepkami ma uśmiech od ucha do ucha i gaworzy coś od siebie :D miło!? zdecydowanie bardzo miło :D każdemu życzę takich cudownych poranków :D

czwartek, 28 listopada 2013

Z cudownym prezentem od Kapatori :)

       A myślałam, że mnie już nic dobrego dzisiaj nie spotka :) przez moje gapiostwo i brak internetu nie zauważyłam, że wygrałam w konkursie kolczyki od firmy Kapatori. Przeczytałam na ich stronie dzisiaj, że się udało. Po wysłaniu wiadomości z adresem przeczytałam, że kolczyki już poszły a ja gapa się spóźniłam.
     Już myślałam, że przepadło, bo jak ja, przecież ja w życiu nic nie wygrałam a tutaj nagle dostaję odpowiedź, że troszkę za późno się zorientowałam ale dostanę swoje piękne kolczyki.
      Dziękuję Pani, która tworzy te cuda, dziękuję firmie Kapatori za to, że mimo mojego spóźnienia wyśle takie cudeńka do mnie choć wcale nie musiała a wszystkim kobietom polecam tą firmę z czystym sercem :)
       Kurcze mała rzecz a cieszy bardzo :)

Wszystko albo nic

       Zacznę od tego, że mnie tu dawno nie było, ale brak czasu doskwiera. Niby człowiek w domu siedzi, niby tyle czasu ma bp przecież co można robić w domu... nic. Tak przynajmniej niektórym się wydaje. Jakby moje dziecko jadło i spało to byłoby super... ale nie mój Krzyś nawet na moment nie da o sobie "zapomnieć". Kolki za nami ale teraz wzdęcia i problemy z kupką... ech chyba wszystko trzeba przeżyć.
       U mnie ogółem dobrze ale zauważyłam różnicę między ludźmi a ludźmi... prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Parę osób, z którymi byłam blisko pokazało swoją prawdziwą twarz, albo dajesz z siebie wszystko albo spadaj... bo tak najłatwiej. Człowiek ma mniej czasu i już wrzucają Cię do wora z innymi... ale czas płynie dalej, tak mnie na wspominki wzięło... może przez tą pogodę... mniejsza, najważniejsze, że mam bardzo małego człowieka, bez którego już nie umiem żyć i do którego się zawsze mogę przytulić :) jeszcze parę dni i będzie z nami już 2 piękne miesiące :)
       Już prawie grudzień.... kiedy to zleciało... kiedy?? Czas tak szybko gna, dzień mija za dniem, miesiąc za miesiącem i rok za rokiem ale ważne, że we troje :) patrzę na tą maleńką buziunię, która tylko otworzy oczka i się do mnie uśmiecha całą buziunią i żyć się chce :) życzę wszystkim aby ten dzień był mimo brzydkiej pogody dla Was udany :)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Matka - jaka jest każdy widzi...

       Dokładnie tak, jaka jest każdy widzi. Zmęczenie daje popalić ale póki co kolki się zmniejszyły :) widać, że młody też odpoczywa teraz. Jakiś z leków na przeziębienie pomógł... może wapno, albo syrop wykrztuśni, nieważne, ważne jest to, że nie boli tak jak bolało i matka też szczęśliwsza, zdecydowanie :D
       Najlepszym przykładem na to jak mój synuś jest szczęśliwy jest... hmm codziennie rano po kupce, którą o dziwo sam robi czego przez miesiąc nie było uśmiech od ucha to ucha w moją stronę i chęć podyskutowania z tą co go na świat wydała :D bezcenne.... uczucie cudowne :) dziecko, pojedzone, załatwione i nie boli brzuś :D
       Matka szczęśliwa, teraz zaczyna powoli dostrzegać pozytywy bo z początku miała dość, dość wszystkiego i wszystkich. Szkoda było małego jak płacze ale nic się z tym zrobić nie dało :( niestety oboje byliśmy zapłakani, sfrustrowani i zmęczeni. Zdecydowanie było to widać, każdy się patrzył na mnie jakbym dziecka nie chciała, ale oprócz mojej rodziny, która mnie odciążyła czasem (szczególnie moja kochana mama) to reszta się wypięła, tylko komentarze typu... "widzisz, że go boli", "zrób coś", "daj go bo mi go żal" wrrrr.... ale teraz jest dobrze i powiem szczerze, że jestem prze szczęśliwa :D mam nadzieję, że to nie chwilowe i już tak zostanie i będzie coraz lepiej z dnia na dzień :)

niedziela, 10 listopada 2013

Z przemyśleniami i konkursem na http://www.spodkocyka.pl :)

       Dawno mnie tu nie było... przemyślenia... czas po "Wszystkich Świętych" gdzie myślała o moich dwóch aniołeczkach, kolki Krzysia, brak snu i zmęczenie... to skrót ostatnich dwóch tygodni.
       Czas odsapnąć, cieszyć się tym, że już za półtora miesiąca święta... tak święta, piękny czas... matka uwielbia ten piękny okres przygotować... pieczenie pierników, ubieranie choinki i domu w lampki, pakowanie prezentów i obserwowanie uśmiechniętej miny dzieci otwierających prezenty. Cudownie... czekam i doczekać się nie mogę :D zawsze uwielbiłam ten cudowny okres przygotowań, zapach grzybowej, uśmiechy rodziny i życzliwość bliskim mi osób :D

W dodatku w tym roku mój Krzyś będzie z nami, te święta będą cudowne :D już nie dwoje lecz troje :D pierwsze święta jako mama i tata :D


       Z okazji świąt, które już bliżej niż dalej zapraszam was wszystkich do konkursu organizowanego przez http://www.spodkocyka.pl, to ma ochotę wygrać aparat niech bierze udział bo naprawdę warto :)



niedziela, 27 października 2013

Kolki :(

       Kolki, problemy po porodzie i brak czasu na cokolwiek :( mało mnie tutaj. Mały ma bardzo duże problemy z brzuszkiem :( nie śpi prawie wcale, ledwo zipie, ja też. Na dodatek byłam ostatnio czyszczona bo został kawałek łożyska i 2,5 l krwi we mnie i gniłam od środka. Jak nie urok to s...... cóż. Mam nadzieję, że jednak szybko te kolki i gazy się skończą, a maleńki będzie wesolutki i nie będzie się już tak bardzo męczył :( tak mi go żal... ech

czwartek, 17 października 2013

Macierzyństwo - wzloty i upadki

       Hmm może ten post wielu osobom wyda się dziwny ale... niestety macierzyństwo na początku to nie droga usłana różami, przynajmniej w moim przypadku :( szkoda mi naszego syneczka bo się męczy okropnie... tak właśnie niestety męczą na Kolki :( noce w ogóle nie śpimy a w dzień po 15 minut jak dobrze pójdzie. Niestety próbowałam wszystkiego, ciepłe okłady, suszarka na brzuszek, masaż, herbatka z nasion kopru robiona samemu, huśtanie... nic nie pomaga... jak to położna powiedziała "niestety samo przejść musi" :( do tego jeszcze moje "kochane" piersi, zastoje co drugi dzień, wycie z bólu przy rozmasowywaniu po nocy guzków, towarzysząca bólowi gorączka powyżej 38 stopni, bolące mięśnie, biegunka i pękające brodawki... no nic dodać, nic ująć. Daj Boże żeby coś się zmieniło to chodzę jak neptyk, nie wiedzę na oczy, jestem zmęczona i obolała.
       Tak... to właśnie uroki macierzyństwa ale nie poddam się... będę walczyła dla naszego małego skarbeczka, bo on tak jak i my się męczy, jego w sumie najbardziej mi żal bo jak płacze to zrobiłabym wszystko żeby mu pomóc :(
       Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ponoć więc póki co przestaję smęcić i będę próbowała dać radę :)

piątek, 11 października 2013

Jestem mamą :)

       I nastał ten dzień :) 6.10.2013 roku o godzinie 7:35 po bardzo ciężkim porodzie i Wielkiej pomocy mojej mamy ( gdyby nie ona nasze serduszko by nie żyło ) przyszedł na świat Krzyś. Nasze Maleństwo jest cudne, ma 3450 g i mierzy 57 cm :) tak, tak całe 57 cm szczęścia :D co do porodu to chcę o nim jak najszybciej zapomnieć. Jestem bardzo słaba i obolała ale dla małego przetrzymam wszystko :) zostanie nazwanym mamą to najpiękniejsza rzecz jaka mi się trafiła. Mężuś zakochany po uszy :) zobaczymy jak długo :P póki co ile się da to mi pomaga :)
A oto nasz skarbuś Krzyś:


czwartek, 3 października 2013

W wszystkim i o niczym...


       Czasami siedzę, patrzę na brzuszek i się doczekać nie mogę aż urodzę, kręgosłup daje ostro popalić już. Wczoraj siedząc w pokoju małego patrzyłam z mężusiem na to ile pracy włożyliśmy, żeby powstał, uśmiechaliśmy się do siedzie i siedzieliśmy na podłodze, popijając gorącą herbatkę z cytryną :) oj zleciało te 9 miesięcy, teraz byle doczekać do porodu i będziemy najszczęśliwsi na świecie :D pokażę Wam efekt naszej pracy :)

Zdjęcie przed remontem

Zdjęcie w trakcie remontu

I w końcu zdjęcie po remoncie :)

   Patrzę na ten pokoik i nie dowierzam, że doczekaliśmy... że się udało :) byle do porodu :) dzisiaj zawiśnie firanka i żyrandol :) potem M wniesie ze swoim tatą kanapę, na której będziemy spali po porodzie i koniec :D
   

środa, 2 października 2013

Październikowe szaleństwo z wierszem na ustach

       I nastał. Miesiąc w którym zakończyłam remont w pokoju małego, miesiąc porodu i strachu który mu towarzyszy ale i Wielkiego szczęścia, że w końcu się udało, że donosiłam, że zostaniemy rodzicami. Takie coś bardzo buduje. Z każdym dniem widzę po sobie i mojej drugiej połowie, że to wszystko co przeszliśmy przez te 7 lat, które razem jesteśmy scementowało nasz związek. Początki bywały trudne, płacz, kłótnie, niedopowiedzenie, brak umiejętności rozmowy bo w końcu każde chciało postawić na swoim. Cały okres docierania się dał nam ostro do myślenia ale dzięki niemu teraz się śmiejemy z niektórych rzeczy, które wcześniej miały miejsce. Uwielbiam kiedy kładziemy się spać a on jak zapomni i uśnie a w nocy się przebudzi, daje mi buziaka i mówi... "dobranoc Ci nie powiedziałem". Uwielbiam kiedy siedzimy w salonie, nic nie robimy, TV gra a ja mam go dla siebie. Mimo, że teraz to rzadkość bo z reguły jak wychodzi to jednej pracy o 6, o 14 jedzie do drugiej i wraca po 22 do domu a potem zaraz biegnie do pokoju małego i tam przesiaduje do 1 nie raz do 2 w nocy. Czasem mi go szkoda bo wycieńczony, bo oczy mu się zamykają ale mimo to robi dalej z uśmiechem na ustach :D Podziwiam za zaradność, za siłę, za wytrwałość i za zaangażowanie :) ciekawe jak będzie gdy się mały urodzi czy też tak chętnie będzie robił przy nim czy już nie bardzo... nie ważne, póki co cieszę się, że się udało :D
       Strata dwójki dzieci to straszny cios dla małżeństwa, które pragnie dziecka. Gdyby nie moja rodzina i mąż to pewnie już dawno by mnie do szpitala psychiatrycznego wywieźli. To dzięki nim mam w sobie siłę i energię, to dzięki ich pomocy stoczyłam walkę ze swoją psychiką i udało się... będę mamą. Dla mnie to teraz najwspanialszy czas :D na wspominki mnie wzięło. Pamiętam jak napisałam po drugim poronieniu wiersz, to on odizolował moje myślenie od tego co się stało. Dedykuję go mojemu mężowi i rodzinie bo dzięki nim znów uwierzyłam, że się uda i stało się... dla wszystkich sentymentalnych i tych co przestali wierzyć w to, że się uda... nie warto, los potrafi się odmienić... :D

„Maleńka tarcza ale wystarcza”
Maleńka byłaś lecz szczęścia niemało,
Tak szybko odeszłaś, tak krótko to trwało,
Gdzieś w sercu zostałaś pomimo tęsknoty,
Mimo, iż miałam zamoknięte oczy.

I przyszłaś jak tchnienie znów razu pewnego,
Lecz szybko odeszłaś spod serca mojego,
I bardzo kochałam dwie małe istoty,
I brak mi ich bardzo, były jak skarb złoty.

Czasem wspominam te cudowne chwile,
Choć ulotne były jak barwne motyle,
Wracam samotnie w otchłań wspomnienia,
Bo to co raz było już się nie zmienia.

Lecz teraz mam siłę by stoczyć tę walkę,
Przelewam mą miłość i ból mój na kartkę,
Bo wszystko przeminie a miłość zostanie,
Odejdzie w niepamięć tęsknota i łkanie,

Bo mimo, iż mała jest serca mego tarcza,
Bardzo maleńka ale wystarcza…

Kocham Was moje Aniołeczki [*] Mamusia
Chyba powinna skończyć ten wiersz jakimś pozytywnym akcentem....

...Wystarcza na tyle, by walczyć od nowa,
By być uśmiechnięta, na szczęście gotowa,
By znowu tocząc walkę z mozołem,
Zwyciężyć i odejść z podniesionym czołem.

Odejść jako matka co szczęścia doczekała,
Mimo, iż wcześniej wiele przepłakała,
Teraz czeka na Ciebie, syneczku kochany,
By Cię przytulić i uleczyć rany.

Teraz gdy minęło już kilka lat,
Zmienił się rachunek mych zysków i strat.
Mam dwa aniołki i dwoje dzieci,
A czas teraz w szczęściu i miłości leci.


Dla wszystkich którzy się poddają... nie warto :) wiara czyni cuda :)

środa, 25 września 2013

Z dnia na dzień...

       Ludzie, to nieprawdopodobne, ja lada dzień będę mamą. W końcu rachunek strat zrówna się z rachunkiem zysków, w końcu będę najszczęśliwszą kobietką na świecie. Słowo "mama" jak to dumnie brzmi. Ciekawe kiedy zacznie się poród. Już mnie męczą koszmary ale dam radę, muszę. Ciekawe kiedy nadejdzie ten dzień, kiedy przytulę swoje wyczekiwane maleństwo... słowo Kiedy ostatnio bardzo często mi się nasuwa :) to chyba normalne. Strach jest, że coś może pójść nie tak, że mogę nie dać rady, że nie poradzę sobie ale chyba każdej przyszłej mamie on towarzyszy mniej lub bardziej. Dzisiaj wizyta u dr może czegoś więcej się dowiem :) już się doczekać godzinki 15 nie mogę :D

piątek, 20 września 2013

Z uśmiechem na ustach :)

       Wchodzę dzisiaj w wiadomości prywatne a tam czeka na mnie bardzo miła niespodzianka :) wiadomość ta po przeczytaniu spowodowała u mnie banana na buzi od ucha do ucha :) ta osoba, która to napisała jest niezastąpiona :) dziękuję Ci kochana, dałaś mi do myślenia. W końcu za parę dni zostanę mamą i ta jesień powinna być dla mnie spełnieniem marzeń :) od dzisiaj tak będzie, koniec narzekania, że samotna, że w domu pusto, że brzydka pogoda.... czy to ważne... nie :) normalnie cały czas mam uśmiech na twarzy, mała rzecz a cieszy :D dobrze, że na świecie są jeszcze dobrzy ludzie, który wspierają słowem, gestem, bez nich świat byłby ponury :) ten post jest właśnie do Ciebie Asiu... Dziękuję, jesteś kochana :*

piątek, 13 września 2013

Jakoś tak smutno

       Jesień, jesień... burza, gradobicie i ciągle trzaskające pioruny :( taka pogoda nie zachęca do niczego. Chciałam piec ciasto lub ciasteczka ale mi się odechciało :( do tego jeszcze siedzę sama w domu już drugi dzień i idzie jajko znieść. Chętnie wybrałabym się do mojej mamy ale... nie ma ani jednego auta a 4 km nie uśmiecha mi się iść na nogach w taką pogodę jeszcze mając katar. Wszyscy pojechali do pracy a ja zostałam z psem w domu. No tak pies... ale nawet on, a właściwie ona nie ma ochoty na zabawę i wygłupy tylko śpi cały czas :/ smutno jakoś tak.... melancholijnie :( nawet mały się dzisiaj w brzuszku ruszać nie chce specjalnie :/ coś wisi w powietrzu. Szkoda, że lato dobiega końca, czuć już zbliżającą się jesień a zaraz za nią pewnie zimę. Ciekawe czy i w tym roku jesień będzie trwała miesiąc a zima zagości znów do kwietnia?? Może lepiej nie, nie lubię zimna :( chyba położę się spać bo i tak nic lepszego mi do głowy nie przychodzi.

środa, 11 września 2013

Być kimś kim się nie jest...

       Ten post nasunął mi się po pewnej dość niemiłej sytuacji, która wczoraj wyszła na jaw. Szkoda opisywać o co chodzi ale tak między Bogiem a prawdą zastanawia mnie dlaczego ktoś udaje, że jest kimś innym, boi się odrzucenia, wstydzi siebie, swojej rodziny a może po prostu ma ze sobą problemy. Od wczoraj towarzyszy mi uczucie oszukania, omamienia, bezradności i naiwności. Kto by się spodziewał, no kto... wiadomo internet to internet tylko po co??
       Z jednej strony idealna mama, żona, idealny dom i wiele zdolności, nie tylko kulinarnych, dobry doradca, prawie przyjaciel, który zawsze potrafił pomóc, wysłuchać, obdarzyć miłym słowem, po prostu być...
       Z drugiej zaś strony oszust, kłamca, wyimaginowana postać, ktoś bardzo rozważny ale jednocześnie perfidnie sprytny i przebiegły... dlaczego... przecież było tak miło... niestety jak to w bajce bywa czar prysł, bańka mydlana pękła, i to w jak niespodziewany sposób. Nikt by się tego nie spodziewał, nikt na to nie wpadł gdyby nie koleżanka, której się akurat nudziło i natrafiła na ową osobę, która okazała się kimś zupełnie innym... ech brak słów i liter składanych w wyrazy a wyrazy w zdania, nie ma sensu.Nasuwa mi się tylko jedno na zakończenie... A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE!!!

poniedziałek, 9 września 2013

Godzina 0 coraz bliżej

       Jesień za oknem, szkoda tych letnich dni ale co zrobić, taka kolej rzeczy. Już zaczynam odliczać dni do porodu, stres coraz większy bo nie wiem czy dam radę, czy podołam, czy nie zeświruję na początku... chyba każda przyszła matka tak ma ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, pozbędę się brzucha bo plecy mi z dnia na dzień coraz bardziej odpadają.

       Jeszcze się dziecko nie urodziło a ja już słyszę, przed porodem to rób tak, nie rób tego, weź to, nie jedz tego bo dziecko będzie nerwowe... litości błagam. Co będzie po porodzie. Na szczęście ja należę do pyskatych osób i nie dam sobie za bardzo sobą rządzić ale samo gadanie męczy... ostatnio bardzo spodobał mi się jeden obrazek i szczerze powiedziawszy mówiąc coś w tym prawdy jest :)





       Może to głupie ale takie kartki powinni rozdawać jak się dziecko urodzi wszystkim domownikom, nie tylko teściowym żeby wiedzieli, że mogą pomóc ale dopiero wtedy kiedy my o to poprosimy a nie zawsze i wszędzie.

wtorek, 3 września 2013

Jesień idzie

       Zaczął się wrzesień, temperatura spadła, pada od 3 dni deszcz i liście lecą z drzew. Jesień atakuje pełną parą. Z drugiej strony cieszy mnie to, że jeszcze miesiąc (może niecały) i będę miała na rękach nasze największe szczęście :D jedynie bycie matką w tym całym jesiennym pejzażu mnie cieszy, no bo kogo jak nie kobietę, która straciła już dwoje dzieci może cieszyć przyjście na świat tego upragnionego szczęścia. Zdaję sobie sprawę z tego, że będzie ciężko, nieprzespane noce, płacz, brak sił i chęci.... a może wręcz przeciwnie... może będzie grzeczny i wesoły :) nie wiem, okaże się po kim odziedziczy charakterek...
       Tak całkiem z innej beczki... remont.... niekończący się brud, kurz i syf do potęgi. Nie nadążam za sprzątaniem, ścieraniem kurzy z mebli i odkurzanie. Masakra. Mój mąż mówi, że jeszcze 2 tygodnie i będzie pięknie... ale perspektywa tych dwóch tygodni ( o ile się nie przedłuży ) mnie przeraża. Najchętniej wyjechałabym i wróciła na gotowe tylko kto mi posprząta... no kto?? Jutro jedziemy z moim mężem do Krakowa bo ma wolne a tam znaleźliśmy najtańsze piecyki. U nas za taki jak nam się podoba trzeba dać 2700 zł a tam 1700 zł. Jak dla nas różnica straszna dlatego jedziemy bo 1000 zł to nie 10, że można olać, druga rzecz to to, że tam można brać na raty co jest dla nas zbawienne bo nie stać nas na wywalenie kolejnych 2000 zł bo nawet tyle nie mamy. Jak Boga kocham, ten remont mnie zabije!!!
Modlę się żeby jednak 2 tygodnie wystarczyły i ten syf się skończył...

wtorek, 27 sierpnia 2013

walka z chwaściorami zakończona :D

Nic dodać, nic ująć.... było ciężko, nawet bardzo ale dałam radę :D normalnie jestem z siebie dumna :) na wiosnę pokupuję róż, kwiatów itp bo teraz pieniążków brak i zrobię sobie piękny ogród. Póki co i tak jest lepiej niż było. Zaraz się pochwalę moimi wynikami "operacji - CHWAST"
Dzień pierwszy - prace posuwają się do przodu, wszystko zrobiłam sama bez najmniejszej pomocy:

Dzień drugi - mąż pomógł mi rozłożyć folię i przekopał 4 grządki żebym łopatą machać nie musiała :)

A teraz zestawienie dwóch zdjęć robionych w tym samym momencie
Przed pracą - piątek:
Po pracy - niedziela:

piątek, 23 sierpnia 2013

Chwasty...

Pierwszy dzień zmagań z chwaściorami i co... na dzień dobry coś się stało z kosiarką. Człowiek chce dobrze a wychodzi jak zawsze... obiecałam sobie, że doprowadzę ogródek do porządku. Z rana powyrywałam młode pędy truskawek bo tak pozarastały zielskiem, że się nie dało nawet w nie wejść. Teraz kiedy chciałam resztę skosić żeby móc położyć agro - włókninę bo dzisiaj zakupiłam i posadzić je od nowa to zaraz na początku koszenia, jak tylko wjechałam na większą trawę, kosiarka się na mnie wypięła i załączyć się nie chce. Chyba jakiś bezpiecznik padł :/ zaraz idę na dwór i będę troszkę wyrywała bo innego wyjścia nie ma z tej i tak nie komfortowej sytuacji. Mam nadzieję, że te truskawki co je rano wyrwałam w wodzie wytrzymają :/ masakra jakaś i tyle....
Tak wyglądał mój plac chwilę temu:


Jak będą posuwały się prace to się zobaczy, będę Wam pokazywała zdjęcia na bieżąco.

sobota, 17 sierpnia 2013

Powrót ze szpitala

Hmm... kto by pomyślał, że nasz syn będzie się aż tak pchał na ten świat... na szczęście jeszcze siedzi. Dostałam kroplówki, sterydy i tabletki do domu i może do września wytrzyma... się okaże. Póki co leżę i odpoczywam a ile mały będzie jeszcze chciał posiedzieć, to się zobaczy :)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Dalszy ciąg upałów

      Upał, upał i jeszcze raz upał...
      Mój syn chyba nie może już w tych temperaturach bo prawie wcale się nie rusza... masakra. Dzisiaj w nocy się przelękłam bo przewracając się na drugi bok bardzo mnie zabolało pod żebrami z prawej strony... uczucie hmm jakby mnie ktoś rozrywał żywcem. Potem chwilę oddechu złapać nie mogłam a teraz mnie w tym miejscu boli. Już myślałam, że się coś nie daj Boże zaczęło dziać. Chyba muszę przy tej pogodzie więcej leżeć bo marnie to widzę. Już 2 miesiące do porodu ale ciekawa jestem kiedy Krzyś będzie chciał wyjść. Czasem chciałabym już urodzić bo mnie męczy wstawanie co pół godziny w nocy do WC, ból kręgosłupa, zgaga, żebra, które bolą tak jakby miały zaraz eksplodować. No nic, jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził... póki co wypoczywam po obiadku a rodzinka z Krakowa, która nas odwiedziła razem z mężusiem i teściami grzeją się na słonku :)
        Życzę wszystkim udanej niedzieli :)

poniedziałek, 29 lipca 2013

Ukrop z nieba

          Masakra... leje się ze mnie, czy to normalne żeby w cieniu było 36 stopni... to ja się pytam ile jest w słońcu... chyba z 50. Jednak dla kobiety w ciąży takie temperatury nie są wskazane. W nocy katorga, mężuś śpi jak zabity a ja siedzę do rana i rozwiązuję sudoku, czytam książki, moczę co pół godziny nogi w zimnej wodzie bo puchną i zastanawiam się co jeszcze mogę porobić żeby mi szybciej zleciało bo spać się nie da. Okna w domu wszystkie pootwierane a firanka nawet nie drgnie, jedno wielkie ZERO wiatru. Ech... niby dzisiaj w nocy mają przejść burze i ma być lekkie ochłodzenie ale jakoś ciężko mi w to uwierzyć bo na niebie nawet pół chmurki nie ma. Uwielbiam ciepło ale bez przesady... nawet obiadu mi się gotować nie chce. Chyba na noc pożyczę od moich rodziców wentylator bo się na poddaszu spać nie da.
         

sobota, 27 lipca 2013

Praca wre...

Rano wstajemy z mężusiem, szybko coś zjemy i do pokoju Krzysia. Potem przerwa na szybki obiad i znów do wieczora w pokoju. Cieszy mnie to bardzo bo efekty widać :D dobrze, że mój mąż to złota rączka i sam sobie wszystko zrobi bo inaczej marnie bym to widziała. Zaoszczędzenie na fachowcach bardzo duże :) po moim mężu dopiero teraz widać jak czekał na dziecko i jak się cieszy, że to już niedługo na świat przyjdzie. Pochłonął go wir pracy, która go cieszy :) a mnie przy okazji :D dobrze, że go mam :) czasem bywało ciężko ale po zeszłorocznych zdarzeniach bardzo się do siebie zbliżyliśmy i to mnie cieszy :) dobrze, że go mam :) zastanawiam się tylko jak będzie jak się mały pojawi... czy dalej będzie taki chętny do pomocy czy już niekoniecznie... się okaże :P a teraz zmykam do pokoju naszego szkraba robić porządek :)

środa, 24 lipca 2013

Pani domu jak się patrzy :P

Kto powiedział, że kobieta nie umie sobie radzić... no kto...?? Ja nie należę do leniwych kobiet, wręcz przeciwnie, wszędzie mnie pełno i dlatego nie umiem usiedzieć 20 minut w jednym miejscu, taki już mój urok. W tym przypadku tym miejscem okazała się kuchnia. Ale, że Ania to zdolna bestia jest to zdecydowanie w kuchni wolę najprostsze rozwiązania. Tak więc po tym jak moja teściowa powiedziała mojemu mężusiowi, że z dniem 23.07 mamy sobie sami gotować (po cichu czekałam na ten dzień ale nie chciałam sama proponować bo teść, który obiady gotuje mógłby pomyśleć sobie, że mi jego obiady nie smakują co jest wierutną nieprawdą bo gotuje bardzo smacznie, dlatego się nie wyrywałam z ową propozycją) jestem panią domu pełną gębą. A że słynę z tego, że marnotrawić jedzenia nie lubię a miałam tyle warzyw ze wsi od babci mężusia, które musiały być szybko użyte bo lada dzień nadawałyby się jedynie na śmietnik to nagotowałam dwa garnki rosołu i go zamroziłam :D na dzisiaj zostawiłam troszkę rosołu, co by i na dzisiaj było i na jutro na pomidorową a resztę przelałam do plastikowych pojemników a jak się zamrożą to przełożę do woreczków, żeby pojemniki mieć na coś innego :) polecam każdej kobiecie, która ma dużą zamrażarkę zamrozić sobie przecedzony rosół bo zawsze w 5 minut mamy bazę pod każdą zupę ;)
Mój mąż jak to dzisiaj zobaczył to powiedział, że genialna jestem :P może większości z Was wydaje się, że to lenistwo ale dla mnie to czysta inwestycja ponieważ nie muszę za każdym razem mięsa i warzyw na rosół kupować, a u nas jak w większości Polskich rodzin się nie przelewa a jeszcze remont i dzieciąteczko w drodze. Także która ma ochotę niech spróbuje ten sposób bo się opłaca :)
Tak w zasadzie to można mrozić każdą zupę (oprócz zup z ziemniakami i zabielonych bo te wychodzą gąbczaste i nie smaczne) moja mama mrozi rosół już bardzo długo i po rozmrożeniu jest pyszny, wcale nie czuć w smaku, że był mrożony, smakuje tak jakby go dopiero ugotowano :) polecam wszystkim

A tak już z innej beczki całkiem, przypominam o konkursie w Ciepełkowie :) to już dzisiaj :)


niedziela, 21 lipca 2013

I bańka mydlana prysła...

Jak by to powiedział osioł ze Shreka... "I skończyło się rumakowanie" a w moim przypadku urlop, morze, plaża, piękna pogoda i cudowne chwile w doborowym towarzystwie mojej siostry i szwagra... było CUDNIE :) aż żal za serce ściska, że trzeba było wracać... zdecydowanie... było mi tak jak w bajce... nic dodać, nic ująć. A teraz znów szara rzeczywistość z teściami w roli głównej. No cóż to co dobre bardzo szybko się kończy, niestety.
Przed nami tydzień prac remontowych w pokoju Krzysia. Oj czarno to widzę... roboty mnóstwo, pieniędzy nie ma ale jak się powiedziało A to trzeba i B powiedzieć. Dobrze, że mój mężuś to złota rączka i wszystko sobie sam zrobi, wiec odchodzi nam płacenie "fachowcom".
Co do zdjęć z wakacji na które czekałam 5 długich lat, to parę Wam pokażę :D









I to by było na tyle... następne zdjęcia będą pewnie zwiastunami pokoju Naszego maleńkiego syneczka :D

czwartek, 18 lipca 2013

Uroki ciąży...

Oj mały daje popalić. Raz kopie w żebra, raz w pęcherz a ja w nocy spać nie mogę. Na szczęście mój mężuś ma urlop i mnie masuje... dzisiaj ostatni dzień nad morzem. Jeśli ktoś uważa, że chodzenie w ciąży to tylko piękna, kolorowa bajka to się grubo myli!!! Masakra, a gdzie tam do porodu... ech ale każda z mamuś to przeżyła więc wiecie o czym mówię.

A tak poza tym myślę nad zdjęciowym prezentem dla Madzi M :) wiem, że może to nie najciekawsze pozycje/ miejsca maluszków ale coś bym z nad morza chciała dla niej wykombinować. Dla całej reszty osób, która ma już dzieciaczki zapraszam do Ciepełkowa na owy konkurs :) będzie super zabawa :D

wtorek, 16 lipca 2013

dzień 4

Nadmorskie klimaty, piękna pogoda, świeże powietrze, mąż, doborowe towarzystwo... no czego chcieć więcej :) zdecydowanie niczego :D jest cudownie. To zdecydowanie było mi potrzebne!!! Odpoczynek od tej szarej, smutnej rzeczywistości, od stresu, teściów, sąsiadów i całej reszty. Psychicznie... zdecydowanie lepiej :D aż nie chce się wracać. W piątek rano wyjeżdżamy, zahaczymy o Gdynię bo mój mąż chce nas zabrać do oceanarium i do domciu. Całuję Was wszystkich :D :*

sobota, 13 lipca 2013

Błogo :D

Po czwartkowej obronie z 5 na dyplomie, piątkowym spotkaniu pożegnalnym z koleżankami ze studiów i dzisiejszej drodze dotarliśmy cało i zdrowo nad nasze piękne, polskie morze :D podróż ciężka bo przez 500 km padało ale jak dojeżdżaliśmy tutaj pogoda się poprawiała a teraz jest pięknie :D obeszliśmy sobie już kółeczko po Darłówku, porobiliśmy zdjęcia z dnia pierwszego, zjedliśmy po lodzie i gofrach z owocami i bitą śmietaną i teraz odpoczywamy z mężusiem, siostrą i szwagrem :D będę rzadko teraz ponieważ ile się da będę z nimi spędzała czas i się leniła :D całuję Was i ściskam gorąco :*

wtorek, 9 lipca 2013

Pozytywnie

Kolejny dzień pięknej pogody, słońce i uśmiech nie schodzący mi z twarzy :D ogólnie pozytywnie :) o dziwo, niby w czwartek obrona, uczyłam się troszkę ale strasu jako tako nie ma. Pewnie sięgnie on zenitu w czwartek z rana ale póki co staram się o tym nie myśleć :) cieszę się rozpoczętym III trymestrem ciąży, była dzisiaj u dr, Krzyś waży już 1100 g także magiczny 1 kg już przekroczył :) zajadam się żelkami i myślę co tu jutro będę robiła. Teście jadą jutro na wieś więc znów 3 dni bez nich a potem upragniony i wyczekany 5 lat urlop. Byle pogoda dopisała :) a jak wiadomo u Nas nad polskim morzem bywa różnie ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :) po powrocie zaczynamy remont pokoju Krzysia :) tego też się doczekać nie mogę :) już bym chciała naocznie widzieć efekt końcowy a tutaj póki co ruina :P ale przyszła mama zdecydowanie nastawiona na TAK :) mam nadzieję, że nikt mi tego dnia nie zepsuje :) oby tak pozytywnie już zawsze było :)

niedziela, 7 lipca 2013

Zaczyna się sądny tydzień...

Wstałam dzisiaj rano z mężem, poszliśmy do kościoła a po nim pojechaliśmy do babci na wieś :) odpoczęłam przed obroną, dostałam tonę warzyw do domu i jutro robię botwinkę :D mniam
Ale to jeszcze nic. Na miejscu czekała na mnie cudowna wiadomość, z której cieszę się jak dziecko :D
Babcia oznajmiła mi, że teście wracają z wakacji jutro wieczorem ale pojutrze jadą do piątku na wieś więc następny tydzień wolności :D a już zaczynałam tęsknić za pustym domem, czyli właściwie oni wrócą w piątek wieczorem a my wyjeżdżamy w piątek w nocy :D no rewelacja :) byle tylko przeżyć obronę.
Co do samopoczucia to ogólnie ok tylko mały bardzo naciska mi na kręgosłup i boli raz z lewej a raz z prawej strony. Byle do porodu :)

sobota, 6 lipca 2013

Ech

Ale sobota... całą noc grzmoty, błyska się z każdej strony... masakra. Normalnie nawałnice takie, że szok. Myślałam, że z mężem porobimy w pokoju Krzysia coś i wyskoczy się do południa nad wodę a tutaj kicha. Czekamy do popołudnia i jedziemy do wujka na imieniny. Może chociaż wyciągnę męża mego na jakieś zakupy na śląsku... się zobaczy. Póki co nawet z łóżka mi się wstać nie chce... zabieram się więc za naukę, może coś mi wejdzie do tej puściutkiej głowy... chociaż patrząc po pogodzie, która wspomaga chandrę dzisiaj chyba nic się uczyć nie będę i jak znam siebie zacznę się uczyć dzień albo dwa przed obroną.
Byle do czwartku, obronić się i skończyć "przemiłą" edukację na mojej uczelni... szkoda tylko, że pracy nigdzie nie ma!!! I na co komu te studia?!

piątek, 5 lipca 2013

Napięty grafik...

Normalnie nie mam czasu na nic :P przedwczoraj cały dzień prania, prasowania gotowania :P nadrabiałam zaległości bo jak teście są to głupio mi 5 razy pod rząd prac w pralce bo nie daj Boże niech się zepsuje i leże... muszę moją podłączyć w końcu bo dziecię przyjdzie na świat i nie będę biegała do "mamusi" na dół.
Wczoraj rano na rynek, potem obiad, a potem szybciutko z mężusiem do moich rodziców bo mieli 26 rocznicę ślubu. Wróciliśmy późno, szybka kolacja i spanko a dzisiaj od rana się uczę do obrony i to chyba będzie moja zakała do przyszłego czwartku.... a potem spotkanie z koleżankami ze studiów i wakacje, urlop, plaże ach. Już się doczekać nie mogę :D mój mąż widać też już bardzo na to czeka, chociaż sama się zastanawiam na co bardziej... na urlop czy syna. Ja go podziwiam, serio przychodzi z dwóch prac o 21 do domu i idzie stawiać ściankę między jednym a drugim pokojem. Jeszcze zostało mu chyb 4 pustaki. W domu brud niemiłosierny bo wszystko się zanosi i "placu budowy" masakra. No nic w końcu trzeba to zrobić. Wyjścia innego nie ma :) a przecież jak to mój mąż mówi "nasz synuś będzie miał pokój choćbym miał po nocach nie spać"
Także kochane nie gniewajcie się ale teraz będę rzadziej ze względu na obronę i remont :)

wtorek, 2 lipca 2013

Wolności dzień pierwszy :D

Nareszcie, już myślałam, że ten dzień nie nadejdzie, na szczęście nadszedł :D teściowie wyjechali na wakacje i mam domu pusty cały tydzień. Swoją drogą nie myślałam, że tak się będę cieszyć z tygodnia spędzonego bez rodziców, tylko z mężusiem :D

Mój teść ma rentę i w domu jest non stop. Szczerze on mi nawet nie przeszkadza ale wyjazd teściowej to dla mnie SZCZĘŚCIE NIEZMIERNE :) w końcu mogę zacząć gotować i robić co mi się żywnie podoba :D
Tak więc od jutra szykuję jadłospis dla mężusia, żeby wiedział, że żona też czasem potrafi rozpieszczać jedzeniem :P
Dzisiaj pomidorowa z ryżem i świderki z serem, a jutro coś dla mężusia Grzybowa z uszkami grzybowymi a na drugie tortilla własnej roboty :) mam nadzieję, że będzie pysznie :)
Staram się nie myśleć, że to tylko tydzień, że w poniedziałek już będą. Cieszę się świętym spokojem i wolnością. Jak wrócą wtedy ja się na obronę będę szykowała a zaraz po niej na urlop bo 13.07 wybywam z mężem, moją siostrą i szwagrem do Darłówka na cały tydzień :) oby tylko pogoda dopisała a reszta sama przyjdzie :D

poniedziałek, 1 lipca 2013

Lekarz cz.2

Nareszcie... wróciłam od Pani dr, która mnie przebadała. Na szczęście zmian osłuchowych nie ma a uszy czyste, no ale angina jak byk. Pani dr powiedziała, że od tego mogą mnie uszy boleć bo węzły mam popuchnięte. Przepisała antybiotyk, syrop i tabletki i zaczynam kurację. Może w końcu poczuję się dobrze... Powiedziała mi też, że dziwi się, że dr wcześniej mi antybiotyku nie przepisał bo angina domowymi sposobami i syropkiem nie przejdzie.

Także zmykam do wyrka odbywać dalszą kurację... bo czas zakończyć to choróbsko!!!

Lekarz kolejne podejście...

Hej dziewczynki...
Wstałam o 5 rano, już nie pamiętam kiedy tyle pospałam. Ciągiem 4 godziny to cud. Zadzwoniłam jak tylko otwarli przychodnię tj. 7:05, że się chcę zapisać do dr dzisiaj a bardzo miła Pani poinformowała mnie, że go nie ma a do drugiej dr już brakło miejsca. Normalnie się we mnie zagotowało i mówię, że jestem w ciąży i bardzo kaszlę już 3 tydzień i dr powiedział, że jak nie przejdzie to mam przyjść do niego. Kobieta się chyba zlitowała i mówi... faktycznie ma pani bardzo chrypę to zapraszam na 12 do Pani dr.
Podziękowałam i czekam teraz aż nadejdzie pora wyjścia. Myślałam, że będzie już lepiej a tutaj jest coraz gorzej, teraz mnie już nawet uszy i krtań bolą :( masakra. Zmuszę dzisiaj dr do przepisania mi antybiotyku bo już serio brak mi sił.

A tak całkiem z innej beczki chyba muszę zacząć brać się za naukę do obrony :P jeszcze 1,5 tygodnia a ja nic nie umiem :/ i niestety nikt się tego za mnie nie nauczy :P może jutro jak się lepiej poczuję ciut to zacznę się naumiewać bo marnie to widzę w przeciwnym razie.

niedziela, 30 czerwca 2013

I minął kolejny dzień

Hej kobietki :) miała pisać wczoraj ale w ferworze przygotowań na wszystko mi brakło czasu :P i już po weselu :) było super gdyby nie parę mankamentów związanych z moim zdrowiem. Zacznijmy od tego, że nie wzięłam sobie tabletek żadnych bo zapomniałam. Na początku czułam się dobrze ale koło godziny 20:30 przyplątał mi się straszny ból głowy :( moja kochana ósemka zaczęła się przebijać a nikt nie miał paracetamolu żeby ulżyć mi w cierpieniu. Potem gardło zaczęło boleć, przyplątała się lekka gorączka (chyba od bólu głowy i zmęczenia bo to 5 nie przespana noc w moim wydaniu :/ ) potem było już tylko gorzej, do tego doszedł ból ucha i płuc od kaszlu a ból głowy przy nim się nasilał :( i takim sposobem wytrzymałam do 1:50 na weselu i wróciliśmy do domu. Moja śliczna Pani Młoda była pod ogromnym wrażeniem, że aż tyle wytrzymałam :)

Teraz wstałam, głowa dalej boli od zęba :( a kaszel męczy ale tutaj mam leki na szczęście.
Jeśli chodzi o mój ubiór to sukienka była cudowna. Wygoda, soczysty kolor i krój nie gniotły ani mojego małego okruszka ani mnie, a cena 35 zł to totalna rewelacja :D

Dobra teraz zdjęcia :) jak na kogoś chorego do 2 tygodni to i tak jestem ok :P


Jeśli dostanę jeszcze jakieś zdjęcia to Wam pokażę. Póki co to by było na tyle :) dzisiaj mam zamiar odpoczywać i się kurować. Pojadę do mojej mamy to może mi coś da na to choróbsko paskudne :( bo ja już pomysłu nie mam...

piątek, 28 czerwca 2013

Takie tam

Dzisiaj dzień zaczął się ciężko... hmm o ile można nazwać tamten zakończonym. Cała noc nieprzespana, duszący kaszel, jednym słowem męczarnia. Ale humor póki co poprawiły mi dwie rzeczy tj. dwie sukienki, które, z samego rana przyniósł listonosz :D ogólnie jestem bardzo zadowolona :) w jednej pójdę już jutro na wesele a druga zostaje na obronę. Także mogę powiedzieć, że za tak niskie pieniążki mam na twarzy banana od ucha do ucha :) Nabytkami pochwalę się jutro jak wrócę od fryzjera i się pomaluję, żeby nie straszyć wyglądem :P

Dzisiaj doszłam do wniosku, że chyba znów wrócę do rękodzieła :) kiedyś bawiłam się w to regularnie ale później brak czasu, mąż, rodzina, dom i jakoś zaniechała mojego origami bo tym się specjalizowałam :) teraz myślę o metodzie sutasz :) już od dłuższego czasu staram się za to zabrać ale jakoś nie wychodziło. Dzisiaj zamówiłam żyłki i koraliczki i zobaczymy co z tego będzie :) w końcu siedzę w domu i mogła bym się zająć czymś ciekawym :) jeśli przyjdzie i coś stworzę to się pochwalę. Marzy mi się zrobić  sobie komplet biżuterii, ale zobaczymy jak to wyjdzie w praniu. Póki co będę czekała na przesyłkę :)

czwartek, 27 czerwca 2013

Parę słów o mnie

Początki bywają trudne ale do rzeczy :)

Mam na imię Ania. Mieszkam na południu polski w woj. śląskim a dokładniej w Zawierciu. Tu się urodziłam i wychowałam. Miasteczko hmm... nic specjalnego ale lubię tu przebywać :)

Od 13.08.2011 r. jestem szczęśliwą żoną :) z moim mężem jesteśmy razem od 9.04.2006 roku :) troszkę czasu już zleciało a to dopiero początek. Zaraz po ślubie zaczęliśmy się starać o dzidziusia niestety nie było nam to pisane dwukrotnie ponieważ z pierwszym maleństwem musiałam się pożegnać 13.01.12r. po 2,5 miesiąca a z następnym po trzech miesiącach noszenia pod serduszkiem 23.08.12r.

Tamten rok był dla nas okropny. Moje ciągłe wizyty w szpitalach, leczenia, poronienia, ale z dniem 1.01.13 wszystko się zmieniło. W tym właśnie miesiącu dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami :) najcudowniejszy dzień w naszym życiu hmm... do tej pory na bank :) oczywiście nie obyło się bez komplikacji ale nasz synuś jest silny. Obecnie jestem w 25 tygodniu i 2 dniu ciąży i jeszcze 3 miesiące a Krzysiu będzie z nami :)

Coś więcej o mnie... hmm... z zawodu już niebawem mgr wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego. Niebawem bo obronę mam 11.07.13r. Uwielbiam dzieci i swój zawód, niestety nasze państwo zamiast zwiększać miejsca pracy, regularnie je pomniejsza, więc siłą rzeczy w zawodzie nie pracuję choć bardzo bym chciała.

Jestem osobą spontaniczną, żywiołową ale również bardzo wrażliwą, chociaż po zeszłorocznych przeżyciach mam w sobie tyle siły, że niejeden by mnie nie złamał :)

To chyba na tyle o mnie :)