środa, 10 lutego 2016

Maciuś siada a ja planuję zrobić ogród...

     Od wczoraj oficjalnie Maciuś siada, zorientował się, że to robi i teraz co trochę siada, dzisiaj nawet próbował wstać, trzymając się rączki od szafki ale zrezygnował :) coś czuję, że za 2 tygodnie to będę w domu miała taki szał ciał, że nie będę wiedziała gdzie się patrzeć.
     Czekam już z utęsknieniem na wiosnę, nigdy nie lubiłam zimy, nie trawię pluchy, mrozu, zimna itp... nie bawi mnie to niestety. Zawsze zimą mam chandrę, brakuje mi słońca, ciepła, wyjścia na dwór i wypicia świeżo wyciskanego soku z owoców, czytania dobrej książki na huśtawce.
     W marcu zabieram się za plac. W tym roku będę chciała zrobić sobie podest, meble ogrodowe z palet i piękny zagajnik, w którym w lato będę mogła siąść i odpocząć :)
      Zakupiłam już:
palisadę ogrodową
płotek 
Złocień właściwy pojedynczy i różowy mieszanka
Ostróżka naga
Malwa ogrodowa mieszanka
Kupidynek
Fiołek wonny
Dzwonek ogrodowy pełny mieszanka
Komosa rózgowa
Trawa pampasowa różowa
Glicynia














































































































do tego kupiłam jeszcze nasiona: ogórek, ogórek melonowy, sałata masłowa, mieszanka papryk, pietruszka naciowa, marchew kudora bardzo słodka i ogród ziołowy wieloletni i jest w nim hyzop, lawenda, estragon, lubczyk. 
Oprócz nasion kupiłam jeszcze podest ogrodowy kwadratowy żeby stworzyć  miejsce do siedzenie oraz podest ogrodowy okrągły żeby stworzyć drogę do tarasu.
Marzy mi się coś takiego jak na zdjęciach obok.
Brakuje mi jeszcze kamieni, kory i palet :)

Zdjęcia zaciągnięte z internetu*

piątek, 5 lutego 2016

Maciuś zaczyna siadać sam

     Od wczoraj Maciejek usiadł w końcu sam dwa razy ale sam jeszcze nie zorientował się, że to potrafi. Ciekawie kiedy się zorientuje, że mu to wychodzi i będzie siadał ciągle.To jakie firuey przy tym wykonuje jest nieziemskie, płakać ze śmiechu się chce. W dalszym ciągu nie porafi raczkować, jedyne co wychodzi mu idealnie to pełzanie do tyłu ale coś czuję, że lata dzień się zacznie, ponieważ coraz lepiej mu wychodzi przebieranie nóżkami przy raczkowanie, jeszcze trzeba zgrać ze sobą nóżki i rączki i pójdzie jak z bicza :D

Maciuś mówi mamaaaa a Krzyś uciestnicz pierwsz raz na balu karnawałowym

     30.01 dla mnie ważna data, nawet bardzo ważna, 10 miesięcy czekałam na to jedno niby niewielkie ale dla mnie cudowne słowo "mamaaa" od tego dnia także mój synuś kombinuje, żeby usiąść samemu.
     Ten dzień jest też wyjątkowo ważny dla mojego drugiego synusia Krzysia bo w ten dzień pierwszy raz miał możliwość uczestniczyć w zabawie karnawałowej. Jestem zachwycona tym jak bardzo był szczęśliwy :D uśmiech na twarz i pyszności którymi się delektował w połączeniu z dziećmi, muzyką i balonami były nieziemskim przeżyciem, mało tego, bardzo spodobały mu się dwie dziewczynki, z jedną tańczył nawet za rączki i był w siódmym niebie. Potem chodził za tą dziewczynką, przytulał ją i całował. Było super. Lubię kiedy on jest tak szczęśliwy :D
omniomniomniom 


Z nowym przyjaciele, problemami z zalogowaniem i ciężką chorobą pupila

     Zacznijmy od tego, że od dłuższego czasu nie mogłam zalogować się na blog. Nie chciało wgrać strony więc nie miałam jak pisać. Tyle przez jeden krótki miesiąc się zdarzyło a ja nie miała jak się tym z Wami podzielić :/ nareszcie będę mogła to zrobić.
      19.01.15 przywitaliśmy nowego pupila, ma 4 miesiące i na imię Spajki, został przeze mnie przygarnięty ze schroniska. Pierwszy dzień był super, szalał, wszystkich lizał, miał apetyt... następnego dnia miałam zgłosić się na szczepienie, niestety... wtedy zaczął się 1,5 tygodniowy horror.
      Rano Spajki był słaby, nie chciał jeść i pić, myślałam, że to przez odrobaczenie ma biegunkę i wymioty. Pojechałam do weterynarza, który dał mu antybiotyk i powiedział, że jeśli przez weekend będzie ok to w poniedziałek mam przyjść na szczepienie. Zapytałam czy to nie początek parwowirozy bo już raz przygarnęłam szczeniaka z innego schroniska i zdechł w ogromnych męczarniach i nic nie pomagało ale weterynarz uspokoił mnie, że u niech parwo nie występuje. Troszkę mnie to uspokoiło, pojechałam z tym moim lichutkim biedaczkiem do domu. W sobotę nie było mi już do śmiechu, czułam co się święci :( pojechałam do mojej Pani weterynarz, która go obejrzała, podłączyła do kroplówki i zapytała czy zrobić test na parwowirozę, ostrzegła, że jeśli wyjdzie ta choroba to trzeba podać drogą surowicę ale nie zagwarantuje mi, że piesek nie zdechnie bo jest w fatalnym stanie po całonocnych wymiotach i biegunce. Powiedziałam, że ma robić wszystko, żeby go uratować, zapytałam tylko czy lepsza dla niego będzie surowica czy uśpienie bo nie mam serca patrzeć jak on się męczy.
     Pani dr powiedziała, że to jeszcze nie czas na uśpienie więc byłam szczęśliwa, że może uda się go odratować mimo, że szanse były nikłe bo Spajki będąc szczeniakiem rasy średniej ważył zaledwie 4 kg i wyglądał strasznie, normalnie skóra i kości a do tego szczeniaki nie szczepione nie mają żadnej odporności i to byłby cud...
      Po 15 min nasze obawy się potwierdziły... z testu wyszła parwowiroza, więc weterynarz od razu podała mnóstwo zastrzyków, kroplówkę i surowicę a ja zadzwoniłam do schroniska poinformować, że mają parwowirozę. Rokowania były złe bo pojawiła się już krew w kale :( no masakra :( po kroplówce zabrałam go do domu, podawałam smecte, carbosal i wodę strzykawką. Przychodziłam do niego w nosy i mówiłam, że jak wygra z tą paskudną chorobą to będziemy już zawsze razem. Mimo tego, że było po nim widać, że okrutnie cierpi nie dawał się, wola walki i chęć życia zwyciężyła. W niedzielę rano drobna poprawa, brak wymiotów i biegunki, wieczorem cudowna Pani weterynarz miała czas przyjechać do pracy i podać mojemu przyjacielowi drugi raz surowicę i kazała przyjść się pokazać w poniedziałek w południe.
      25.01 pojechałam do weterynarza z nowym Spajkim, jadł, pił, biegał i był szczęśliwy. Dostał raz jeszcze 5 zastrzyków i antybiotyk do piątku już w tabletkach.
      W piątek poszłam się raz jeszcze z pieskiem pokazać weterynarzowi bo miał dziwny kaszel. Dostał raz jeszcze odrobaczenie i jest już dobrze :D cieszę się, że ten koszmar się już skończył bo pokochałam Spajkusia jak go tylko zobaczyłam na stronie schroniska. Teraz już tylko cudowne lata przed nami, on wie, że zrobimy wszystko by był z nami szczęśliwy a my dołożymy wszelkich starań by horror sprzed dostanie się do schroniska i ciężka choroba były zapomniane. A oto i no, nasz słodki przyjaciel Spajki:




Z wizytą w Warszawie i pierwszym Bałwankiem

      15.01 w końcu jedziemy do mojej siostry. Już się za nią, szwagrem i siostrzenicą stęskniłam. Kiedy tam jadę to zdecydowanie odpoczywam. Niestety za Piotrkowem zastaliśmy śnieżycę, która towarzyszyła nam przez resztę drogi. Potem przed Warszawą standarwodo korek i.... jesteśmy a na miejscu już na nas czekali :D

      Podróż była dla dzieci wykańczająca, zdążyliśmy się rozpakować i już trzeba było jeść kolację i się kąpać. Krzyś był dumnym starszym bratem, ponieważ pierwszy raz mógł sam bez niczyjej pomocy trzymać Maciusia podczas kąpieli.
    
     Wieczorkiem dzieci poszły spać a my we czwórkę graliśmy w gry planszowe :D szwagier ma super gierki więc zabawa była przednia, chyba się starzeję bo się cofam :P zawsze ubiłam grać w planszówki... chińczyk, eurobiznes itd :D fajnie tak czasem się odmłodzić :D


       Następnego dnia do 16 siedzieliśmy w domciu oprócz szybkiego wypadu do sklepu. Po 16 już robiło się ciemno ale napadało wystarczająco śniegu żeby ulepić pierwszego Krzysiowego Bałwanka :D uciechy miał co nie miara :D a przecież o radość tu chodzi, zabawę, wygłupy na śniegu, zniżenie się do poziomu intelektualnego 2 latka i bawienie się tak jak on by tego chciał, pójście za głosem serca i oddanie się tej niepowtarzalnej chwili, w której jesteśmy tylko my <3

Święta Bożego Narodzenia i Sylwester

     Wszyscy mają choinkę, mam i ja :-) czasem wydaje mi się, że świat kręci się wokół świąt, takie życie od Wielkanocy do Bożego Narodzenia ale czy mi to przeszkadza... wręcz przeciwnie, ja uwielbiam to wyczekiwanie.
      W tym roku sama robiłam ozdoby do domu :) co tu więcej pisać, wolę pokazać jak to wygląda w rzeczywistości :)


                                                   SYLWESTER 2015

                                          (z 30-tką naszego przyjaciela)

                                   SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU


 

 

środa, 9 grudnia 2015

Mikołajkowo :D

     Szykowania i po Mikołaju :D Krzyś zachwycony z prezentów i o dziwo nie bał się wcale Mikołaja. Cudowne uczucie widzieć szczęście, radość i ten błysk w oczach :D nic tak nie raduje rodzica jak radość jego dziecka.


     Przede mną sprzątanie przedświąteczne czego nie lubię ale to jest wstęp do tego co uwielbiam czyli do strojenia domu i choinki jupi :D
      Zapożyczony sposób na sprzątanie przed świętami (gdyby działał byłoby bajecznie :P )
  • Jeżeli masz bałagan w domu to zrób tak:
    1. Załóż folder na pulpicie;
    2. Nazwij folder: „Bałagan w domu”;
    3. Idź do kuchni i wypij lampkę wina;
    4. Naciśnij prawy przycisk myszy, aby usunąć folder;
    5. Komputer zapyta wtedy: „Czy na pewno chcesz usunąć bałagan w domu na stałe?’;
    6. Naciśnij TAK;
    7. Połóż nogi na stole, dopij wino i ODPOCZYWAJ!!!
     Rok zleciał jak oka mgnienie. Dopiero w zeszłym roku Krzyś próbował ubierać choinkę a teraz to już będzie pewnie sam chciał ubierać, taka moja "Zosia samosia" :D Kocham moment, w którym w kominku ogień płonie, światło jest zgaszone a lampki choinkowe oświetlają pokój, ten blask tworzy tak niepowtarzalny nastrój, że nie sposób nie kochać świąt.