sobota, 6 lipca 2013

Ech

Ale sobota... całą noc grzmoty, błyska się z każdej strony... masakra. Normalnie nawałnice takie, że szok. Myślałam, że z mężem porobimy w pokoju Krzysia coś i wyskoczy się do południa nad wodę a tutaj kicha. Czekamy do popołudnia i jedziemy do wujka na imieniny. Może chociaż wyciągnę męża mego na jakieś zakupy na śląsku... się zobaczy. Póki co nawet z łóżka mi się wstać nie chce... zabieram się więc za naukę, może coś mi wejdzie do tej puściutkiej głowy... chociaż patrząc po pogodzie, która wspomaga chandrę dzisiaj chyba nic się uczyć nie będę i jak znam siebie zacznę się uczyć dzień albo dwa przed obroną.
Byle do czwartku, obronić się i skończyć "przemiłą" edukację na mojej uczelni... szkoda tylko, że pracy nigdzie nie ma!!! I na co komu te studia?!

2 komentarze:

  1. Burz współczuję - bardzo dały w kość?? A studia... Żałuję, że kończyłam. Nic po nich nie ma, a jak mamą jesteś to już w ogóle Cię nie szanują... Mimo wszystko powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem coś o tym Madziu, co byś nie zrobiła to szanować Cię nie będę. Ja już dawno żałowałam, że na studia poszłam a nic z nich nie mam niestety :( i na pracę się nie zapowiada. Chyba jakiś cud by się stać musiał. Teraz jak nie masz pleców to jesteś nikim :/

    OdpowiedzUsuń