poniedziałek, 24 lutego 2014

Kocham ten stan... :D

       Kocham gdy mąż jest w domu i nie jest "zmęczony" żeby zaopiekować się syneczkiem wtedy mam choć godzinkę czasu dla siebie, mogę się wykąpać nie zastanawiając się czy Krzyś jeszcze śpi czy już nie śpi, a jak nie śpi to czy nie płaczę, mogę siąść na kanapie, włączyć TV na byle jaki kanał i pooglądać, mogę wejść na komputer, poczytać co u Was się dzieje czy nawet wyjść po bułki do piekarni i pooddychać powietrzem nie spiesząc się zbytnio :D ten parę minut tylko dla siebie, uwielbiam ten stan, w którym nawet 20 minut ciszy i spokoju pomaga mi tak odpocząć jakbym spała całą noc i cały dzień. Wy też tak macie?! Pewnie tak, pewnie nie ja pierwsza i nie ostatnia :) w przyszłym tygodniu przyjedzie moja siostra więc zamierzam z nią poplotkować, pośmiać się, zjeść WZ albo karpatkę, wypić herbatkę i nie być sama w domu.
       Ile można siedzieć samej w domu?? Zastanawialiście się może?? Ja większość dnia jestem sama, dom pusty, nie ma gdzie wyjść bo wszędzie daleko, auta brak, nie ma się do kogo odezwać bo i tak nikt prócz Krzysiunia mi nie odpowie więc jak w końcu ktoś mnie odwiedzi, zajrzy nawet jeśli nic by nie powiedział to od razu czuję, że żyję, że ktoś jeszcze o mnie pamięta, że chce pobyć z naszą dwójką :) czasem tęsknie za okresem dzieciństwa i dorastania, na koleżankami na które zawsze można było liczyć, za graniem każdego wieczora w siatkówkę w dość sporym gronie, za jazdą na rolkach i rowerze, za szalonymi pomysłami co grosza najczęściej wprowadzanymi w czyn :P za beztroskim życiem :) to dzięki moim rodzicom i rodzinie takie było :) to w domu rodzinnym czuło się zawsze to ciepło, radość, miłość :) zawsze najmilszym dla mnie miejscem będzie mój kochany domek, dzielnica z którą wiąże się wiele wspomnień i ludzie którzy tam byli a teraz porozjeżdżali się po całym świecie w poszukiwaniu pracy, lepszego życia, rodziny :) i tylko tęskno, że nie da się wrócić do tamtych miejsc, do ludzi, do zdarzeń :) ale czas toczy się dalej, teraz ja i mój mąż musimy być tacy jak moi rodzice, zaradni ale pełni wyrozumiałości i miłości i stworzyć taki dom jaki ja miałam, kochający i wspierający :)

piątek, 21 lutego 2014

Forum, moje drugie ja :D

       Kto by pomyślał, że nie znając ludzie, tylko z nimi rozmawiając można się tak zżyć?! Wiele z Was może się zdziwi, ale to dzięki pewnemu forum poznałam kilka cudownych osób, może nie osobiście ale na pewno czuję jakbym je znała całe wieki :D to forum pomogło mi przejść przez przygotowania do ślubu, dni lepsze i gorsze, straty dzieci :D to dzięki niemu trafiłam na takie osoby o których nie umiem już zapomnieć :D to dzięki nim niejednokrotnie borykając się z problemami mogłam się wygadać :D one zawsze wysłuchały, nie ganiły a wspierały i tak jest do dnia dzisiejszego. Dziękuję Wam, że jesteście!!!
       Teraz mamy swoje forum ale dalej są na nim te same osoby. Brakuje mi paru osób ale mam z nimi kontakt przez bloga :) Dziękuję Madzi z Ciepełkowa za to, że pomogła mi przejść przez poronienia, dziękuję Elci z chwilemacierzynstwa że zawsze zapyta co u mnie słychać, jak leci, że pogada nawet o pogodzie, że wróciła na forum z powrotem i mogę posłuchać co u jej DemOlci słuchać i wszystkim dziewczynom z Ploteczkowa bo bez Was pewnie nie zaczęłabym swojej przygody z blogiem, całymi dniami gapiłabym się w TV albo zajadała nudę i tęsknotę. Z Wami nie da się nudzić. Jeden dzień bez wejścia i przeczytania co u Was to jakiś koszmar... nie potrafię, to już zakrawa o uzależnienie ale lubię je i rezygnować z niego nie zamierzam :D całuję Was wszystkie, tp tak z okazji tego, że jestem z Wami na forum już 4 lata :D leci czas... leci :)

czwartek, 20 lutego 2014

Czwartkowy wieczór z TV i Ukrainą

       Dzisiaj z Naszym szczęściem już lepiej, temperatura spadła, humor lepszy i mama szczęśliwsza bo nie widzi tyle łez :) kocham go bardzo... chyba każda mama może tak powiedzieć :) nie licząc tych "nienormalnych mamuś" ale dzisiaj o zupełnie czymś innym... o nękaniu, bólu, strachu i śmierci. Przeraża mnie to co dzieje się na Ukrainie, to straszne :( niesprawiedliwe, codziennie patrząc w ekran telewizora dziękuję Bogu za moją rodzinę, za rodzeństwo, za męża i Krzynia i za to że u nas w kraju jest jak jest ale kładąc się spać nie martwię się, że mi bomba na dom spanie, że jak pójdę do sklepu z synkiem to nikt mnie nie zastrzeli, dziękuję Bogu za spokój. Współczuję tym, którzy tam mieszkają :( muszą być przerażeni kładąc się spać :( daj Boże żeby ta wojna się u nich skończyła...
      A tak z innej beczki, za oknem wiosennie, temperatura +10, słoneczko, śpiewające na drzewach ptaki, ludzie jacyś milsi, byłam dzisiaj z Krzyniem na spacerze i aż żal było iść do domu, spacerowałam z nim tak dobre dwie godziny i gdyby nie to, że dziecko mi się głodne robić zaczęło pewnie dalej bym spacerowała. Delektowanie się przedwiośniem to cudowna rzecz :) każdemu z czystym sercem polecam wyjście z czterech ścian, pooddychanie świeżym powietrzem, porozmyślanie :) ogólnie pozytywnie :D oby tak dalej :)

środa, 19 lutego 2014

24 godziny z życia mojego i mojego synka

       Ciężki dziś dzień, oj ciężki :( za dużo spadło na to moje Maleństwo :( co ono winne :( biedne, cały dzień płakało :( aż w końcu z bezsilności i zmęczenie padło :( ale coś czuję, że to nie koniec jego dnia :( mój dzisiejszy dzień wyglądał tak:
- 2:45 nad ranem karmienie małego
- 3:15 temperatura 39 stopni
- podanie czopku przeciwbólowego i przeciwgorączkowego
- 3:40 płacze
- 4:40 płacze
- 4:50 usnął
- 5:00 padłam i ja
- 6:10 pobudka i karmienie
- Od 6:20 do 9:30 zabawa
- 10:15 lekarz - diagnoza - ZDROWY... idą zęby :(
- 11:00 karmienie
- 11:15 Krzyś zwraca wszystko co zjadł
- Od 11:20 - 13:30 moje biedactwo płacze
- 13:35 napalone w piecu
- 13:40 maleństwo dostaje kleik na wodzie, nurofen i pada
- 13:55 pobudka
- Od 14 do 15 pranie, sprzątanie, gotowanie obiadu oczywiście z dzieckiem na ręku
- 15:05 wraca tata z pracy
- 15:10 jemy obiad, Krzyś siedzi w bujaczku
- 15:30 tata jedzie na turniej bilarda / zostajemy znów sami
- 15:40 Młody bawi się zabawkami a ja myję naczynia
- 16 Krzyś je kleik na wodzie
- 16:15 w końcu się uśmiecha / wygłupy z mamą
- 17 ból dziąseł i znów płacz
- 19 oglądamy "Misia uszatka" i czytamy książkę
- 19:30 mama kończy drzewo genealogiczne
- 20 kąpiel
- 20:15 karmienie, znów dziąsła... nurofen i żel na ząbkowanie w ruch
- 20:30 ból dziąseł i ....... KOLKA
- 20:31 mamy 2w1, znów morze łez :(
- 20: 57 Krzyś pada :( mąż wraca do domu / będzie za godzinę
- 21:05 płacz/ wypadł smoczek
- 21:06 śpi
- 21:13 płacz / znów smoczek
-21:17 śpi

       No i nastała właśnie ta godzina, podejrzewam, że jeszcze z 10 razy się obudzi a to bo smoczek, a to dziąsła, a to pielucha, a to głodny... błagam dobijcie mnie dzisiaj... :(

       A oto skończone drzewo, z czasem puste miejsca w czwartym pokoleniu się zapełnią :) przepraszam za lichą jakość ale mój aparat jest na wykończeniu :

wtorek, 18 lutego 2014

Wiosennie z drzewem genealogicznym

       Wczoraj słonko, dzisiaj słonko i jutro też i 10 stopni na plusie, dla mnie idealnie :D przedwiośnie zawitało :D chociaż z drugiej stroni z nim przyszło przesilenie wiosenne... chandra, rozmyślenia, tęsknota za moimi dwoma Aniołkami, za bliskimi, którzy odeszli i oczywiście przeziębienie... katar, kaszel, ząbki u małego :/ to już chyba tak jest, że jakby idealnie nie było to zawsze coś brakuje, zawsze coś nie tak, taki naród, charakter :P narzekamy zamiast się cieszyć tym co jest. U mnie na ścianie namalowałam plakatówkami drzewo, duże, rozłożyste drzewo, na którym może już jutro (jeśli zadzwonią z ksero, że zalaminowali mi zdjęcia) powstanie to o czym zawsze marzyłam... Moje Drzewo Genealogiczne, z którego jestem dumna. Dlaczego dumna, a to dlatego, że zrobiłam je sama od początku do końca, może nie za idealnie, może nie za pięknie ale własnoręcznie.
Podobają mi się naklejki w kształcie drzewa ale ich ceny są zabójcze. Mnie potrzebne było takie mniej więcej 2,5 m na 3 m. Namalowałam więc plakatówką na ścianie :) nie powiem, strach był, że zepsuję, że nie wyjdzie, że się nie spodoba ale jakie by nie było jest moje :D przynajmniej nikt takiego miał nie będzie!!!
A pochwalę się Wam chociaż częścią pracy :) oczywiście efekt końcowy, też zobaczycie :D ale póki co czekam na "wykończeniówkę" bo bez zdjęć nic więcej zrobić nie mogę :)
       I co Wy o nim myślicie? Może być? W sumie teraz to musi :P jest czarne bo zdjęcia będą kolorowe i chciałam, żeby się odznaczały na nim a nie z nim zlały

środa, 12 lutego 2014

Brak czasu...remontowo

      Już może uda mi się do Was wrócić, choć jest ciężko :) jesteśmy świeżo po remoncie w salonie. Jeszcze tylko przedpokój i będzie w miarę... już bym chciała wiosnę, zieloną trawę, kwitnące drzewa jabłoni i wiśni... ach uwielbiam :D a tutaj dzisiaj za szybą śnieg spadł :P a już myślałam, że jest po zimie... my nie lubimy zimna brrrr ja z tych ciepłolubnych jestem :P
      Tak teraz sobie myślę, że zbliżają się walentynki, już za dwa dni będą, tak się zastanawiam co z dniem codziennym. Z jednej strony super dzień, okazja do zjedzenia kolacji przy świecach, napicia się dobrego winka ale z drugiej strony, przecież kocha się przez całe życie, nie tylko od święta :) co Wy o tym sądzicie?? Ja nie powiem, że nie lubię, bo lubię :) zawsze jakiś kwiatuszek się trafi, jakiś buziak :) aż chciałoby się tak codziennie... tylko wyczekany "prezent" smakuje lepiej i nie chodzi mi tu o materializm :) tak siedzę czasem i myślę sobie, że życie tak szybko leci a My większości rzeczy jeszcze nie zrobiliśmy a potem żałujemy. Czas to zmienić, czas mówić to co w głębi serca leży :) co w duszy gra :) czas na kochanie się nie tylko od święta, nie tylko przy ludziach. Ja już wiem co to miłość żony do męża i mamy do dziecka... bezgraniczna... cudowna... wyrozumiała... cierpliwa... łaskawa... można by tak wymieniać do jutra a i tak zawsze o czymś się zapomni :) ale nigdy nie chciałabym wracać do tego co było kiedyś :D liczy się teraz, liczy się dzisiaj :) wszystkim życzę takiej miłości, takiego uczucia :D
       Niech dla każdego 14.02 będzie trwał cały rok :)