poniedziałek, 29 lipca 2013

Ukrop z nieba

          Masakra... leje się ze mnie, czy to normalne żeby w cieniu było 36 stopni... to ja się pytam ile jest w słońcu... chyba z 50. Jednak dla kobiety w ciąży takie temperatury nie są wskazane. W nocy katorga, mężuś śpi jak zabity a ja siedzę do rana i rozwiązuję sudoku, czytam książki, moczę co pół godziny nogi w zimnej wodzie bo puchną i zastanawiam się co jeszcze mogę porobić żeby mi szybciej zleciało bo spać się nie da. Okna w domu wszystkie pootwierane a firanka nawet nie drgnie, jedno wielkie ZERO wiatru. Ech... niby dzisiaj w nocy mają przejść burze i ma być lekkie ochłodzenie ale jakoś ciężko mi w to uwierzyć bo na niebie nawet pół chmurki nie ma. Uwielbiam ciepło ale bez przesady... nawet obiadu mi się gotować nie chce. Chyba na noc pożyczę od moich rodziców wentylator bo się na poddaszu spać nie da.
         

sobota, 27 lipca 2013

Praca wre...

Rano wstajemy z mężusiem, szybko coś zjemy i do pokoju Krzysia. Potem przerwa na szybki obiad i znów do wieczora w pokoju. Cieszy mnie to bardzo bo efekty widać :D dobrze, że mój mąż to złota rączka i sam sobie wszystko zrobi bo inaczej marnie bym to widziała. Zaoszczędzenie na fachowcach bardzo duże :) po moim mężu dopiero teraz widać jak czekał na dziecko i jak się cieszy, że to już niedługo na świat przyjdzie. Pochłonął go wir pracy, która go cieszy :) a mnie przy okazji :D dobrze, że go mam :) czasem bywało ciężko ale po zeszłorocznych zdarzeniach bardzo się do siebie zbliżyliśmy i to mnie cieszy :) dobrze, że go mam :) zastanawiam się tylko jak będzie jak się mały pojawi... czy dalej będzie taki chętny do pomocy czy już niekoniecznie... się okaże :P a teraz zmykam do pokoju naszego szkraba robić porządek :)

środa, 24 lipca 2013

Pani domu jak się patrzy :P

Kto powiedział, że kobieta nie umie sobie radzić... no kto...?? Ja nie należę do leniwych kobiet, wręcz przeciwnie, wszędzie mnie pełno i dlatego nie umiem usiedzieć 20 minut w jednym miejscu, taki już mój urok. W tym przypadku tym miejscem okazała się kuchnia. Ale, że Ania to zdolna bestia jest to zdecydowanie w kuchni wolę najprostsze rozwiązania. Tak więc po tym jak moja teściowa powiedziała mojemu mężusiowi, że z dniem 23.07 mamy sobie sami gotować (po cichu czekałam na ten dzień ale nie chciałam sama proponować bo teść, który obiady gotuje mógłby pomyśleć sobie, że mi jego obiady nie smakują co jest wierutną nieprawdą bo gotuje bardzo smacznie, dlatego się nie wyrywałam z ową propozycją) jestem panią domu pełną gębą. A że słynę z tego, że marnotrawić jedzenia nie lubię a miałam tyle warzyw ze wsi od babci mężusia, które musiały być szybko użyte bo lada dzień nadawałyby się jedynie na śmietnik to nagotowałam dwa garnki rosołu i go zamroziłam :D na dzisiaj zostawiłam troszkę rosołu, co by i na dzisiaj było i na jutro na pomidorową a resztę przelałam do plastikowych pojemników a jak się zamrożą to przełożę do woreczków, żeby pojemniki mieć na coś innego :) polecam każdej kobiecie, która ma dużą zamrażarkę zamrozić sobie przecedzony rosół bo zawsze w 5 minut mamy bazę pod każdą zupę ;)
Mój mąż jak to dzisiaj zobaczył to powiedział, że genialna jestem :P może większości z Was wydaje się, że to lenistwo ale dla mnie to czysta inwestycja ponieważ nie muszę za każdym razem mięsa i warzyw na rosół kupować, a u nas jak w większości Polskich rodzin się nie przelewa a jeszcze remont i dzieciąteczko w drodze. Także która ma ochotę niech spróbuje ten sposób bo się opłaca :)
Tak w zasadzie to można mrozić każdą zupę (oprócz zup z ziemniakami i zabielonych bo te wychodzą gąbczaste i nie smaczne) moja mama mrozi rosół już bardzo długo i po rozmrożeniu jest pyszny, wcale nie czuć w smaku, że był mrożony, smakuje tak jakby go dopiero ugotowano :) polecam wszystkim

A tak już z innej beczki całkiem, przypominam o konkursie w Ciepełkowie :) to już dzisiaj :)


niedziela, 21 lipca 2013

I bańka mydlana prysła...

Jak by to powiedział osioł ze Shreka... "I skończyło się rumakowanie" a w moim przypadku urlop, morze, plaża, piękna pogoda i cudowne chwile w doborowym towarzystwie mojej siostry i szwagra... było CUDNIE :) aż żal za serce ściska, że trzeba było wracać... zdecydowanie... było mi tak jak w bajce... nic dodać, nic ująć. A teraz znów szara rzeczywistość z teściami w roli głównej. No cóż to co dobre bardzo szybko się kończy, niestety.
Przed nami tydzień prac remontowych w pokoju Krzysia. Oj czarno to widzę... roboty mnóstwo, pieniędzy nie ma ale jak się powiedziało A to trzeba i B powiedzieć. Dobrze, że mój mężuś to złota rączka i wszystko sobie sam zrobi, wiec odchodzi nam płacenie "fachowcom".
Co do zdjęć z wakacji na które czekałam 5 długich lat, to parę Wam pokażę :D









I to by było na tyle... następne zdjęcia będą pewnie zwiastunami pokoju Naszego maleńkiego syneczka :D

czwartek, 18 lipca 2013

Uroki ciąży...

Oj mały daje popalić. Raz kopie w żebra, raz w pęcherz a ja w nocy spać nie mogę. Na szczęście mój mężuś ma urlop i mnie masuje... dzisiaj ostatni dzień nad morzem. Jeśli ktoś uważa, że chodzenie w ciąży to tylko piękna, kolorowa bajka to się grubo myli!!! Masakra, a gdzie tam do porodu... ech ale każda z mamuś to przeżyła więc wiecie o czym mówię.

A tak poza tym myślę nad zdjęciowym prezentem dla Madzi M :) wiem, że może to nie najciekawsze pozycje/ miejsca maluszków ale coś bym z nad morza chciała dla niej wykombinować. Dla całej reszty osób, która ma już dzieciaczki zapraszam do Ciepełkowa na owy konkurs :) będzie super zabawa :D

wtorek, 16 lipca 2013

dzień 4

Nadmorskie klimaty, piękna pogoda, świeże powietrze, mąż, doborowe towarzystwo... no czego chcieć więcej :) zdecydowanie niczego :D jest cudownie. To zdecydowanie było mi potrzebne!!! Odpoczynek od tej szarej, smutnej rzeczywistości, od stresu, teściów, sąsiadów i całej reszty. Psychicznie... zdecydowanie lepiej :D aż nie chce się wracać. W piątek rano wyjeżdżamy, zahaczymy o Gdynię bo mój mąż chce nas zabrać do oceanarium i do domciu. Całuję Was wszystkich :D :*

sobota, 13 lipca 2013

Błogo :D

Po czwartkowej obronie z 5 na dyplomie, piątkowym spotkaniu pożegnalnym z koleżankami ze studiów i dzisiejszej drodze dotarliśmy cało i zdrowo nad nasze piękne, polskie morze :D podróż ciężka bo przez 500 km padało ale jak dojeżdżaliśmy tutaj pogoda się poprawiała a teraz jest pięknie :D obeszliśmy sobie już kółeczko po Darłówku, porobiliśmy zdjęcia z dnia pierwszego, zjedliśmy po lodzie i gofrach z owocami i bitą śmietaną i teraz odpoczywamy z mężusiem, siostrą i szwagrem :D będę rzadko teraz ponieważ ile się da będę z nimi spędzała czas i się leniła :D całuję Was i ściskam gorąco :*

wtorek, 9 lipca 2013

Pozytywnie

Kolejny dzień pięknej pogody, słońce i uśmiech nie schodzący mi z twarzy :D ogólnie pozytywnie :) o dziwo, niby w czwartek obrona, uczyłam się troszkę ale strasu jako tako nie ma. Pewnie sięgnie on zenitu w czwartek z rana ale póki co staram się o tym nie myśleć :) cieszę się rozpoczętym III trymestrem ciąży, była dzisiaj u dr, Krzyś waży już 1100 g także magiczny 1 kg już przekroczył :) zajadam się żelkami i myślę co tu jutro będę robiła. Teście jadą jutro na wieś więc znów 3 dni bez nich a potem upragniony i wyczekany 5 lat urlop. Byle pogoda dopisała :) a jak wiadomo u Nas nad polskim morzem bywa różnie ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :) po powrocie zaczynamy remont pokoju Krzysia :) tego też się doczekać nie mogę :) już bym chciała naocznie widzieć efekt końcowy a tutaj póki co ruina :P ale przyszła mama zdecydowanie nastawiona na TAK :) mam nadzieję, że nikt mi tego dnia nie zepsuje :) oby tak pozytywnie już zawsze było :)

niedziela, 7 lipca 2013

Zaczyna się sądny tydzień...

Wstałam dzisiaj rano z mężem, poszliśmy do kościoła a po nim pojechaliśmy do babci na wieś :) odpoczęłam przed obroną, dostałam tonę warzyw do domu i jutro robię botwinkę :D mniam
Ale to jeszcze nic. Na miejscu czekała na mnie cudowna wiadomość, z której cieszę się jak dziecko :D
Babcia oznajmiła mi, że teście wracają z wakacji jutro wieczorem ale pojutrze jadą do piątku na wieś więc następny tydzień wolności :D a już zaczynałam tęsknić za pustym domem, czyli właściwie oni wrócą w piątek wieczorem a my wyjeżdżamy w piątek w nocy :D no rewelacja :) byle tylko przeżyć obronę.
Co do samopoczucia to ogólnie ok tylko mały bardzo naciska mi na kręgosłup i boli raz z lewej a raz z prawej strony. Byle do porodu :)

sobota, 6 lipca 2013

Ech

Ale sobota... całą noc grzmoty, błyska się z każdej strony... masakra. Normalnie nawałnice takie, że szok. Myślałam, że z mężem porobimy w pokoju Krzysia coś i wyskoczy się do południa nad wodę a tutaj kicha. Czekamy do popołudnia i jedziemy do wujka na imieniny. Może chociaż wyciągnę męża mego na jakieś zakupy na śląsku... się zobaczy. Póki co nawet z łóżka mi się wstać nie chce... zabieram się więc za naukę, może coś mi wejdzie do tej puściutkiej głowy... chociaż patrząc po pogodzie, która wspomaga chandrę dzisiaj chyba nic się uczyć nie będę i jak znam siebie zacznę się uczyć dzień albo dwa przed obroną.
Byle do czwartku, obronić się i skończyć "przemiłą" edukację na mojej uczelni... szkoda tylko, że pracy nigdzie nie ma!!! I na co komu te studia?!

piątek, 5 lipca 2013

Napięty grafik...

Normalnie nie mam czasu na nic :P przedwczoraj cały dzień prania, prasowania gotowania :P nadrabiałam zaległości bo jak teście są to głupio mi 5 razy pod rząd prac w pralce bo nie daj Boże niech się zepsuje i leże... muszę moją podłączyć w końcu bo dziecię przyjdzie na świat i nie będę biegała do "mamusi" na dół.
Wczoraj rano na rynek, potem obiad, a potem szybciutko z mężusiem do moich rodziców bo mieli 26 rocznicę ślubu. Wróciliśmy późno, szybka kolacja i spanko a dzisiaj od rana się uczę do obrony i to chyba będzie moja zakała do przyszłego czwartku.... a potem spotkanie z koleżankami ze studiów i wakacje, urlop, plaże ach. Już się doczekać nie mogę :D mój mąż widać też już bardzo na to czeka, chociaż sama się zastanawiam na co bardziej... na urlop czy syna. Ja go podziwiam, serio przychodzi z dwóch prac o 21 do domu i idzie stawiać ściankę między jednym a drugim pokojem. Jeszcze zostało mu chyb 4 pustaki. W domu brud niemiłosierny bo wszystko się zanosi i "placu budowy" masakra. No nic w końcu trzeba to zrobić. Wyjścia innego nie ma :) a przecież jak to mój mąż mówi "nasz synuś będzie miał pokój choćbym miał po nocach nie spać"
Także kochane nie gniewajcie się ale teraz będę rzadziej ze względu na obronę i remont :)

wtorek, 2 lipca 2013

Wolności dzień pierwszy :D

Nareszcie, już myślałam, że ten dzień nie nadejdzie, na szczęście nadszedł :D teściowie wyjechali na wakacje i mam domu pusty cały tydzień. Swoją drogą nie myślałam, że tak się będę cieszyć z tygodnia spędzonego bez rodziców, tylko z mężusiem :D

Mój teść ma rentę i w domu jest non stop. Szczerze on mi nawet nie przeszkadza ale wyjazd teściowej to dla mnie SZCZĘŚCIE NIEZMIERNE :) w końcu mogę zacząć gotować i robić co mi się żywnie podoba :D
Tak więc od jutra szykuję jadłospis dla mężusia, żeby wiedział, że żona też czasem potrafi rozpieszczać jedzeniem :P
Dzisiaj pomidorowa z ryżem i świderki z serem, a jutro coś dla mężusia Grzybowa z uszkami grzybowymi a na drugie tortilla własnej roboty :) mam nadzieję, że będzie pysznie :)
Staram się nie myśleć, że to tylko tydzień, że w poniedziałek już będą. Cieszę się świętym spokojem i wolnością. Jak wrócą wtedy ja się na obronę będę szykowała a zaraz po niej na urlop bo 13.07 wybywam z mężem, moją siostrą i szwagrem do Darłówka na cały tydzień :) oby tylko pogoda dopisała a reszta sama przyjdzie :D

poniedziałek, 1 lipca 2013

Lekarz cz.2

Nareszcie... wróciłam od Pani dr, która mnie przebadała. Na szczęście zmian osłuchowych nie ma a uszy czyste, no ale angina jak byk. Pani dr powiedziała, że od tego mogą mnie uszy boleć bo węzły mam popuchnięte. Przepisała antybiotyk, syrop i tabletki i zaczynam kurację. Może w końcu poczuję się dobrze... Powiedziała mi też, że dziwi się, że dr wcześniej mi antybiotyku nie przepisał bo angina domowymi sposobami i syropkiem nie przejdzie.

Także zmykam do wyrka odbywać dalszą kurację... bo czas zakończyć to choróbsko!!!

Lekarz kolejne podejście...

Hej dziewczynki...
Wstałam o 5 rano, już nie pamiętam kiedy tyle pospałam. Ciągiem 4 godziny to cud. Zadzwoniłam jak tylko otwarli przychodnię tj. 7:05, że się chcę zapisać do dr dzisiaj a bardzo miła Pani poinformowała mnie, że go nie ma a do drugiej dr już brakło miejsca. Normalnie się we mnie zagotowało i mówię, że jestem w ciąży i bardzo kaszlę już 3 tydzień i dr powiedział, że jak nie przejdzie to mam przyjść do niego. Kobieta się chyba zlitowała i mówi... faktycznie ma pani bardzo chrypę to zapraszam na 12 do Pani dr.
Podziękowałam i czekam teraz aż nadejdzie pora wyjścia. Myślałam, że będzie już lepiej a tutaj jest coraz gorzej, teraz mnie już nawet uszy i krtań bolą :( masakra. Zmuszę dzisiaj dr do przepisania mi antybiotyku bo już serio brak mi sił.

A tak całkiem z innej beczki chyba muszę zacząć brać się za naukę do obrony :P jeszcze 1,5 tygodnia a ja nic nie umiem :/ i niestety nikt się tego za mnie nie nauczy :P może jutro jak się lepiej poczuję ciut to zacznę się naumiewać bo marnie to widzę w przeciwnym razie.