niedziela, 27 października 2013

Kolki :(

       Kolki, problemy po porodzie i brak czasu na cokolwiek :( mało mnie tutaj. Mały ma bardzo duże problemy z brzuszkiem :( nie śpi prawie wcale, ledwo zipie, ja też. Na dodatek byłam ostatnio czyszczona bo został kawałek łożyska i 2,5 l krwi we mnie i gniłam od środka. Jak nie urok to s...... cóż. Mam nadzieję, że jednak szybko te kolki i gazy się skończą, a maleńki będzie wesolutki i nie będzie się już tak bardzo męczył :( tak mi go żal... ech

czwartek, 17 października 2013

Macierzyństwo - wzloty i upadki

       Hmm może ten post wielu osobom wyda się dziwny ale... niestety macierzyństwo na początku to nie droga usłana różami, przynajmniej w moim przypadku :( szkoda mi naszego syneczka bo się męczy okropnie... tak właśnie niestety męczą na Kolki :( noce w ogóle nie śpimy a w dzień po 15 minut jak dobrze pójdzie. Niestety próbowałam wszystkiego, ciepłe okłady, suszarka na brzuszek, masaż, herbatka z nasion kopru robiona samemu, huśtanie... nic nie pomaga... jak to położna powiedziała "niestety samo przejść musi" :( do tego jeszcze moje "kochane" piersi, zastoje co drugi dzień, wycie z bólu przy rozmasowywaniu po nocy guzków, towarzysząca bólowi gorączka powyżej 38 stopni, bolące mięśnie, biegunka i pękające brodawki... no nic dodać, nic ująć. Daj Boże żeby coś się zmieniło to chodzę jak neptyk, nie wiedzę na oczy, jestem zmęczona i obolała.
       Tak... to właśnie uroki macierzyństwa ale nie poddam się... będę walczyła dla naszego małego skarbeczka, bo on tak jak i my się męczy, jego w sumie najbardziej mi żal bo jak płacze to zrobiłabym wszystko żeby mu pomóc :(
       Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ponoć więc póki co przestaję smęcić i będę próbowała dać radę :)

piątek, 11 października 2013

Jestem mamą :)

       I nastał ten dzień :) 6.10.2013 roku o godzinie 7:35 po bardzo ciężkim porodzie i Wielkiej pomocy mojej mamy ( gdyby nie ona nasze serduszko by nie żyło ) przyszedł na świat Krzyś. Nasze Maleństwo jest cudne, ma 3450 g i mierzy 57 cm :) tak, tak całe 57 cm szczęścia :D co do porodu to chcę o nim jak najszybciej zapomnieć. Jestem bardzo słaba i obolała ale dla małego przetrzymam wszystko :) zostanie nazwanym mamą to najpiękniejsza rzecz jaka mi się trafiła. Mężuś zakochany po uszy :) zobaczymy jak długo :P póki co ile się da to mi pomaga :)
A oto nasz skarbuś Krzyś:


czwartek, 3 października 2013

W wszystkim i o niczym...


       Czasami siedzę, patrzę na brzuszek i się doczekać nie mogę aż urodzę, kręgosłup daje ostro popalić już. Wczoraj siedząc w pokoju małego patrzyłam z mężusiem na to ile pracy włożyliśmy, żeby powstał, uśmiechaliśmy się do siedzie i siedzieliśmy na podłodze, popijając gorącą herbatkę z cytryną :) oj zleciało te 9 miesięcy, teraz byle doczekać do porodu i będziemy najszczęśliwsi na świecie :D pokażę Wam efekt naszej pracy :)

Zdjęcie przed remontem

Zdjęcie w trakcie remontu

I w końcu zdjęcie po remoncie :)

   Patrzę na ten pokoik i nie dowierzam, że doczekaliśmy... że się udało :) byle do porodu :) dzisiaj zawiśnie firanka i żyrandol :) potem M wniesie ze swoim tatą kanapę, na której będziemy spali po porodzie i koniec :D
   

środa, 2 października 2013

Październikowe szaleństwo z wierszem na ustach

       I nastał. Miesiąc w którym zakończyłam remont w pokoju małego, miesiąc porodu i strachu który mu towarzyszy ale i Wielkiego szczęścia, że w końcu się udało, że donosiłam, że zostaniemy rodzicami. Takie coś bardzo buduje. Z każdym dniem widzę po sobie i mojej drugiej połowie, że to wszystko co przeszliśmy przez te 7 lat, które razem jesteśmy scementowało nasz związek. Początki bywały trudne, płacz, kłótnie, niedopowiedzenie, brak umiejętności rozmowy bo w końcu każde chciało postawić na swoim. Cały okres docierania się dał nam ostro do myślenia ale dzięki niemu teraz się śmiejemy z niektórych rzeczy, które wcześniej miały miejsce. Uwielbiam kiedy kładziemy się spać a on jak zapomni i uśnie a w nocy się przebudzi, daje mi buziaka i mówi... "dobranoc Ci nie powiedziałem". Uwielbiam kiedy siedzimy w salonie, nic nie robimy, TV gra a ja mam go dla siebie. Mimo, że teraz to rzadkość bo z reguły jak wychodzi to jednej pracy o 6, o 14 jedzie do drugiej i wraca po 22 do domu a potem zaraz biegnie do pokoju małego i tam przesiaduje do 1 nie raz do 2 w nocy. Czasem mi go szkoda bo wycieńczony, bo oczy mu się zamykają ale mimo to robi dalej z uśmiechem na ustach :D Podziwiam za zaradność, za siłę, za wytrwałość i za zaangażowanie :) ciekawe jak będzie gdy się mały urodzi czy też tak chętnie będzie robił przy nim czy już nie bardzo... nie ważne, póki co cieszę się, że się udało :D
       Strata dwójki dzieci to straszny cios dla małżeństwa, które pragnie dziecka. Gdyby nie moja rodzina i mąż to pewnie już dawno by mnie do szpitala psychiatrycznego wywieźli. To dzięki nim mam w sobie siłę i energię, to dzięki ich pomocy stoczyłam walkę ze swoją psychiką i udało się... będę mamą. Dla mnie to teraz najwspanialszy czas :D na wspominki mnie wzięło. Pamiętam jak napisałam po drugim poronieniu wiersz, to on odizolował moje myślenie od tego co się stało. Dedykuję go mojemu mężowi i rodzinie bo dzięki nim znów uwierzyłam, że się uda i stało się... dla wszystkich sentymentalnych i tych co przestali wierzyć w to, że się uda... nie warto, los potrafi się odmienić... :D

„Maleńka tarcza ale wystarcza”
Maleńka byłaś lecz szczęścia niemało,
Tak szybko odeszłaś, tak krótko to trwało,
Gdzieś w sercu zostałaś pomimo tęsknoty,
Mimo, iż miałam zamoknięte oczy.

I przyszłaś jak tchnienie znów razu pewnego,
Lecz szybko odeszłaś spod serca mojego,
I bardzo kochałam dwie małe istoty,
I brak mi ich bardzo, były jak skarb złoty.

Czasem wspominam te cudowne chwile,
Choć ulotne były jak barwne motyle,
Wracam samotnie w otchłań wspomnienia,
Bo to co raz było już się nie zmienia.

Lecz teraz mam siłę by stoczyć tę walkę,
Przelewam mą miłość i ból mój na kartkę,
Bo wszystko przeminie a miłość zostanie,
Odejdzie w niepamięć tęsknota i łkanie,

Bo mimo, iż mała jest serca mego tarcza,
Bardzo maleńka ale wystarcza…

Kocham Was moje Aniołeczki [*] Mamusia
Chyba powinna skończyć ten wiersz jakimś pozytywnym akcentem....

...Wystarcza na tyle, by walczyć od nowa,
By być uśmiechnięta, na szczęście gotowa,
By znowu tocząc walkę z mozołem,
Zwyciężyć i odejść z podniesionym czołem.

Odejść jako matka co szczęścia doczekała,
Mimo, iż wcześniej wiele przepłakała,
Teraz czeka na Ciebie, syneczku kochany,
By Cię przytulić i uleczyć rany.

Teraz gdy minęło już kilka lat,
Zmienił się rachunek mych zysków i strat.
Mam dwa aniołki i dwoje dzieci,
A czas teraz w szczęściu i miłości leci.


Dla wszystkich którzy się poddają... nie warto :) wiara czyni cuda :)