Ostatnio stwierdziłam, że muszę się za siebie wziąć. Malowanie się codziennie jest mega męczące przy dwójce małych dzieci. Zrobiłam wiec sobie makijaż permanentny i zaczęłam chodzić na kobiecą siłownię. Po paru wizytach w owej siłowni czuję się znacznie lepiej. Przychodzę zadowolona i chętna do dalszej zabawy. Czuję, że żyję bo donosiłam chwilami wrażenie, że dziczeję "rozmawiając" z chłopcami.
Dzisiaj kolejne 2 godziny na siłowni, zero zmęczenia i zakwasów. Polecam wszystkim mamom, które też tak mają by zrobiły coś dla siebie np.: poszły na kawę z koleżanką, do kina czy na siłownię bo to bardzo dużo daje.
My mamy musimy być zawsze w 200 % aktywne ale musimy pamiętać także o tym, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.
poniedziałek, 30 listopada 2015
niedziela, 29 listopada 2015
Mroźno ze śniegiem
Zimno, mroźno i wieje wiatr, tak ten dzień się zapowiada. Śnieg w wczoraj jeszcze zalega a na zakrętach ślisko. Nie lubię zimy, nigdy jej nie lubiłam. Wczoraj były imieniny teściowej i nie zdążyłam odespać bo dzieci buszują od rana :-( zmęczona jestem bardzo a na dodatek jak jeden wstał to drugi usnął. No cóż, nie można mieć wszystkiego.
Dzisiaj mąż pojechał na turniej bilarda więc dzień bardzo mi się wlecze a dzieci marudne bardzo. Ze swojej strony życzę wszystkim udanego popołudnia :-)
Dzisiaj mąż pojechał na turniej bilarda więc dzień bardzo mi się wlecze a dzieci marudne bardzo. Ze swojej strony życzę wszystkim udanego popołudnia :-)
piątek, 27 listopada 2015
Pieczemy ciastka z prababcią :D
Dzieciństwo, babcia zagniatająca ciasto a my całe w mące wałkujące i wycinające przeróżne wzory, potem stanie przy piecu i czekanie... sekundy, minuty a wydawałoby się jakby to była wieczność. Pamiętacie jeszcze ten zapach?! Od niego samego burczało w brzuchu i ślinka leciała.
I mój synuś miał okazję by się ubrudzić ale przy tym był bardzo szczęśliwy i dumny z pochwał biegnących z ust samej prababci.
Dla mnie to był cudowny dzień :D wspomnienia powróciły, potem gorąca herbatka z miodem i cytrynką i kruche ciastka posypane cukrem pudrem :D nie to co w sklepie, ciastka z pudełka nie oddają tego cudnego zapachu ale i tej wyjątkowej chwili radości, szczęścia i miłości!!! To prawda, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko :D warto się ubrudzić dla radości dziecka
I mój synuś miał okazję by się ubrudzić ale przy tym był bardzo szczęśliwy i dumny z pochwał biegnących z ust samej prababci.
Dla mnie to był cudowny dzień :D wspomnienia powróciły, potem gorąca herbatka z miodem i cytrynką i kruche ciastka posypane cukrem pudrem :D nie to co w sklepie, ciastka z pudełka nie oddają tego cudnego zapachu ale i tej wyjątkowej chwili radości, szczęścia i miłości!!! To prawda, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko :D warto się ubrudzić dla radości dziecka
Powrót
Aż wstyd się przyznać, że tyle czasu mnie tu nie było... sama się sobie dziwię. No nic czas wrócić. Zmieniło się u nas bardzo!!! Mam już dwóch synów ale jak na mnie przystało, nie obyło się bez komplikacji. Po ciężkim porodzie pierwszego był czas że tworzyły mi się guzki i podczas wycinania jednego z nich dr powiedziała mi że jestem w ciąży. To był totalny szok... pytania jak to, kiedy, ile ma okruszek itp... Byłam zaskoczona ale szczęśliwa.
Ciąża upływała w spokoju do 21 tygodnia kiedy to podczas badań prenatalnych usłyszałam "wyrok" zespół downa i wodogłowie bo wskaźniki tego dowodzą. Jeśli dalej będzie za duży płat mózgowy i plama na sercu to dzidziuś może nie przeżyć porodu. Jadąc do domu świat mi się zawalił a żeby tego było mało następne badania za 10 tygodni?! Ile?! Tak właśnie 10. To było najgorsze, że aż tyle trzeba będzie czekać na wieści.
Płacz towarzyszył mi długo aż w końcu nie wytrzymaliśmy z mężem, poszliśmy do dr a od niej od razu na poprawkowe badania prenatalne. Po 40 minutach wyszłam spokojniejsza bo żadnego wodogłowia nie było, a plamka na sercu okazała się odbiciem wiązki światła na monitorze usg. Potem już było dobrze, zastrzyki i leki brałam dalej ale synuś rósł w siłę by 27.03.2015 r. przyjść na świat przez cc :-) i wtedy zaczęła się masakra, bieganie z pokoju do pokoju. Ja spałam z Maciusiem a mąż z Krzysiem tyle że Krzyś i tak w nocy wolał mnie.
Od tamtej pory brakuje mi doby, snu i czasem siły ale nie poddaję się bo mam dwoje cudownych i zdrowych synów.
Teraz czekam na pierwsze święta Bożego Narodzenia naszego drugiego smyka :-) może w końcu wrócę do żywych bo czas najwyższy się ogarnąć ;-) pozdrawiam Was, buziaki
Ciąża upływała w spokoju do 21 tygodnia kiedy to podczas badań prenatalnych usłyszałam "wyrok" zespół downa i wodogłowie bo wskaźniki tego dowodzą. Jeśli dalej będzie za duży płat mózgowy i plama na sercu to dzidziuś może nie przeżyć porodu. Jadąc do domu świat mi się zawalił a żeby tego było mało następne badania za 10 tygodni?! Ile?! Tak właśnie 10. To było najgorsze, że aż tyle trzeba będzie czekać na wieści.
Płacz towarzyszył mi długo aż w końcu nie wytrzymaliśmy z mężem, poszliśmy do dr a od niej od razu na poprawkowe badania prenatalne. Po 40 minutach wyszłam spokojniejsza bo żadnego wodogłowia nie było, a plamka na sercu okazała się odbiciem wiązki światła na monitorze usg. Potem już było dobrze, zastrzyki i leki brałam dalej ale synuś rósł w siłę by 27.03.2015 r. przyjść na świat przez cc :-) i wtedy zaczęła się masakra, bieganie z pokoju do pokoju. Ja spałam z Maciusiem a mąż z Krzysiem tyle że Krzyś i tak w nocy wolał mnie.
Od tamtej pory brakuje mi doby, snu i czasem siły ale nie poddaję się bo mam dwoje cudownych i zdrowych synów.
Teraz czekam na pierwsze święta Bożego Narodzenia naszego drugiego smyka :-) może w końcu wrócę do żywych bo czas najwyższy się ogarnąć ;-) pozdrawiam Was, buziaki
Subskrybuj:
Posty (Atom)