środa, 9 grudnia 2015

Mikołajkowo :D

     Szykowania i po Mikołaju :D Krzyś zachwycony z prezentów i o dziwo nie bał się wcale Mikołaja. Cudowne uczucie widzieć szczęście, radość i ten błysk w oczach :D nic tak nie raduje rodzica jak radość jego dziecka.


     Przede mną sprzątanie przedświąteczne czego nie lubię ale to jest wstęp do tego co uwielbiam czyli do strojenia domu i choinki jupi :D
      Zapożyczony sposób na sprzątanie przed świętami (gdyby działał byłoby bajecznie :P )
  • Jeżeli masz bałagan w domu to zrób tak:
    1. Załóż folder na pulpicie;
    2. Nazwij folder: „Bałagan w domu”;
    3. Idź do kuchni i wypij lampkę wina;
    4. Naciśnij prawy przycisk myszy, aby usunąć folder;
    5. Komputer zapyta wtedy: „Czy na pewno chcesz usunąć bałagan w domu na stałe?’;
    6. Naciśnij TAK;
    7. Połóż nogi na stole, dopij wino i ODPOCZYWAJ!!!
     Rok zleciał jak oka mgnienie. Dopiero w zeszłym roku Krzyś próbował ubierać choinkę a teraz to już będzie pewnie sam chciał ubierać, taka moja "Zosia samosia" :D Kocham moment, w którym w kominku ogień płonie, światło jest zgaszone a lampki choinkowe oświetlają pokój, ten blask tworzy tak niepowtarzalny nastrój, że nie sposób nie kochać świąt.

środa, 2 grudnia 2015

Z przeziębieniem...

     No i musiał nadejść ten dzień... dzieci mi się pochorowały :( Krzyś ma katar, kaszel i gorączkę a Maciek katar :( obaj marudni bardzo a do tego Krzyś co troszkę płacze z byle powodu :( tak mi ich żal.
     Od wczoraj daję młodym witaminki a dzisiaj zrobiłam sok z cebuli i będę Krzysiowi dawać bo ostatnio tylko to podziałało a niego. Musi się choć troszkę wykurować bo w sobotę idziemy na zabawę Mikołajkową więc nie może mieć gorączki. Ciekawe czy Krzyś będzie się bał Mikołaja czy nie. Tłumaczę mu, że musi podejść do niego, dać Mu buziaka i usiąść na kolanach a wtedy Mikołaj da mu coś super. W zeszłym roku mój tata za niego robił i Krzyś się w ogóle nie bał więc może i teraz tak będzie no chyba, że jakieś dziecko będzie płakało to może się wystraszyć i sam zacząć płakać. Liczę jednak na to, że tak się nie stanie i Krzyś będzie miał super film i zdjęcia z Mikołajem oraz, że będzie szczęśliwy z prezentu :D
     Jutro w końcu idę do fryzjera bo ostatni raz byłam w sierpniu na chrzciny Maciusia i najwyższy czas przestać straszyć. Już się nie mogę doczekać bo to jedna z tych odskoczni którą uwielbiam więc na Mikołaja będę już znośnie wglądała bo makijaż permanentny już mam zrobiony na cacy i jestem z niego bardzo zadowolona. Super jak człowiek rano wstaje i jest od razu umalowany :D
     Za oknem (przynajmniej u nas) paskudnie więc życzę Wam miłego dnia mimo tak ohydnej pogody ;) 3majcie się cieplutko

poniedziałek, 30 listopada 2015

Matka to także kobieta

    Ostatnio stwierdziłam, że muszę się za siebie wziąć. Malowanie się codziennie jest mega męczące przy dwójce małych dzieci. Zrobiłam wiec sobie makijaż permanentny i zaczęłam chodzić na kobiecą siłownię. Po paru wizytach w owej siłowni czuję się znacznie lepiej. Przychodzę zadowolona i chętna do dalszej zabawy. Czuję, że żyję bo donosiłam chwilami wrażenie, że dziczeję "rozmawiając" z chłopcami.
     Dzisiaj kolejne 2 godziny na siłowni, zero zmęczenia i zakwasów. Polecam wszystkim mamom, które też tak mają by zrobiły coś dla siebie np.: poszły na kawę z koleżanką, do kina czy na siłownię bo to bardzo dużo daje.
     My mamy musimy być zawsze w 200 % aktywne ale musimy pamiętać także o tym, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.

niedziela, 29 listopada 2015

Mroźno ze śniegiem

     Zimno, mroźno i wieje wiatr, tak ten dzień się zapowiada. Śnieg w wczoraj jeszcze zalega a na zakrętach ślisko. Nie lubię zimy, nigdy jej nie lubiłam.               Wczoraj były imieniny teściowej i nie zdążyłam odespać bo dzieci buszują od rana :-( zmęczona jestem bardzo a na dodatek jak jeden wstał to drugi usnął. No cóż, nie można mieć wszystkiego.
     Dzisiaj mąż pojechał na turniej bilarda więc dzień bardzo mi się wlecze a dzieci marudne bardzo. Ze swojej strony życzę wszystkim udanego popołudnia :-)

piątek, 27 listopada 2015

Pieczemy ciastka z prababcią :D

         Dzieciństwo, babcia zagniatająca ciasto a my całe w mące wałkujące i wycinające przeróżne wzory, potem stanie przy piecu i czekanie... sekundy, minuty a wydawałoby się jakby to była wieczność. Pamiętacie jeszcze ten zapach?! Od niego samego burczało w brzuchu i ślinka leciała.
        I mój synuś miał okazję by się ubrudzić ale przy tym był bardzo szczęśliwy i dumny z pochwał biegnących z ust samej prababci.



        Dla mnie to był cudowny dzień :D wspomnienia powróciły, potem gorąca herbatka z miodem i cytrynką i kruche ciastka posypane cukrem pudrem :D nie to co w sklepie, ciastka z pudełka nie oddają tego cudnego zapachu ale i tej wyjątkowej chwili radości, szczęścia i miłości!!! To prawda, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko :D warto się ubrudzić dla radości dziecka


Powrót

     Aż wstyd się przyznać, że tyle czasu mnie tu nie było... sama się sobie dziwię. No nic czas wrócić. Zmieniło się u nas bardzo!!! Mam już dwóch synów ale jak na mnie przystało, nie obyło się bez komplikacji. Po ciężkim porodzie pierwszego był czas że tworzyły mi się guzki i podczas wycinania jednego z nich dr powiedziała mi że jestem w ciąży. To był totalny szok... pytania jak to, kiedy, ile ma okruszek itp... Byłam zaskoczona ale szczęśliwa.
     Ciąża upływała w spokoju do 21 tygodnia kiedy to podczas badań prenatalnych usłyszałam "wyrok" zespół downa i wodogłowie bo wskaźniki tego dowodzą. Jeśli dalej będzie za duży płat mózgowy i plama na sercu to dzidziuś może nie przeżyć porodu. Jadąc do domu świat mi się zawalił a żeby tego było mało następne badania za 10 tygodni?! Ile?! Tak właśnie 10. To było najgorsze, że aż tyle trzeba będzie czekać na wieści.
     Płacz towarzyszył mi długo aż w końcu nie wytrzymaliśmy z mężem, poszliśmy do dr a od niej od razu na poprawkowe badania prenatalne. Po 40 minutach wyszłam spokojniejsza bo żadnego wodogłowia  nie było, a plamka na sercu okazała się odbiciem wiązki światła na monitorze usg. Potem już było dobrze, zastrzyki i leki brałam dalej ale synuś rósł w siłę by 27.03.2015 r. przyjść na świat przez cc :-) i wtedy zaczęła się masakra, bieganie z pokoju do pokoju.  Ja spałam z Maciusiem a mąż z Krzysiem tyle że Krzyś i tak w nocy wolał mnie.
     Od tamtej pory brakuje mi doby, snu i czasem siły ale nie poddaję się bo mam dwoje cudownych i zdrowych synów.
     Teraz czekam na pierwsze święta Bożego Narodzenia naszego drugiego smyka :-) może w końcu wrócę do żywych bo czas najwyższy się ogarnąć ;-) pozdrawiam Was, buziaki