15.01 w końcu jedziemy do mojej siostry. Już się za nią, szwagrem i siostrzenicą stęskniłam. Kiedy tam jadę to zdecydowanie odpoczywam. Niestety za Piotrkowem zastaliśmy śnieżycę, która towarzyszyła nam przez resztę drogi. Potem przed Warszawą standarwodo korek i.... jesteśmy a na miejscu już na nas czekali :D
Podróż była dla dzieci wykańczająca, zdążyliśmy się rozpakować i już trzeba było jeść kolację i się kąpać. Krzyś był dumnym starszym bratem, ponieważ pierwszy raz mógł sam bez niczyjej pomocy trzymać Maciusia podczas kąpieli.
Wieczorkiem dzieci poszły spać a my we czwórkę graliśmy w gry planszowe :D szwagier ma super gierki więc zabawa była przednia, chyba się starzeję bo się cofam :P zawsze ubiłam grać w planszówki... chińczyk, eurobiznes itd :D fajnie tak czasem się odmłodzić :D
Następnego dnia do 16 siedzieliśmy w domciu oprócz szybkiego
wypadu do sklepu. Po 16 już robiło się ciemno ale napadało wystarczająco
śniegu żeby ulepić pierwszego Krzysiowego Bałwanka :D uciechy miał co
nie miara :D a przecież o radość tu chodzi, zabawę, wygłupy na śniegu,
zniżenie się do poziomu intelektualnego 2 latka i bawienie się tak jak
on by tego chciał, pójście za głosem serca i oddanie się tej
niepowtarzalnej chwili, w której jesteśmy tylko my <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz